Rozmowy z dziećmi

ROZMOWY Z DZIEĆMI

Zaczniemy od przytoczenia realnej sytuacji, jednej z wielu mających miejsce każdego dnia.

Dziecko bawi się z kolegą na świetlicy. Przychodzi po nie rodzic i prosi, by dziecko zakończyło zabawę i przygotowało się do wyjścia. Dziecko kontynuuje zabawę, więc rodzic ponawia prośbę. Dziecko nadal się bawi. Rodzic ponawia prośbę, z tym samym skutkiem. Zdenerwowany informuje dziecko, że jeśli za dwie minuty nie założy butów, nie będzie oglądało ulubionych Pingwinów z Madagaskaru. Dziecko podnosi wzrok i zaczyna płakać. Rodzic u kresu cierpliwości mówi do dziecka: „Proszę, załóż buty i kurtkę. Czekam na dole”.

W efekcie na końcu scenki mamy rozpłakane i rozżalone dziecko oraz zezłoszczonego, doświadczającego poczucia bezsilności rodzica. Co w tej sytuacji przyczyniło się do zdenerwowania rodzica? Przyjrzyjmy się temu, co dzieje się w jego głowie w odpowiedzi na odmowę dziecka, wyrażoną poprzez brak jasnej werbalnej reakcji na prośbę rodzica.

Niezaspokojona potrzeba

W naszej nawykowej komunikacji taką odmowę dziecka traktujemy jako przyczynę naszej złości. W rodzicielstwie inspirowanym Porozumieniem Bez Przemocy na odmowę patrzymy jedynie jak na bodziec, jak na coś, co tylko wskazuje nam, że jakaś nasza potrzeba jest niezaspokojona. Nie jest ona jednak przyczyną naszej złości. Ta ukryta jest głębiej. Nie widzimy jej, gdyż jest przykryta licznymi, często niemal nawykowymi myślami, które stanowią naszą interpretację danej sytuacji. Są to myśli takie jak:

„Tak nie powinno być”.

„Jak on może mnie tak ignorować. Powinien wiedzieć, że jestem zmęczona i chcę szybko wrócić do domu”.

„Trzeba było być bardziej surowym rodzicem, to nie zdarzałyby mi się takie sytuacje”.

„Muszę być bardziej stanowczy”.

Poznajecie te zdania?

Trzeba, muszę…

Są w nich słowa-eskalatory złości. Mówiąc je sobie lub komuś zapewne wzbudzimy złość, którą skierujemy na świat zewnętrzny lub wewnętrzny, na siebie. Są to słowa: powinnam, nie powinienem, trzeba, muszę. Ogólnie rzecz ujmując tymi słowami próbujemy sobie wmówić, że sytuacja, która właśnie ma miejsce, powinna być inna niż jest, my powinniśmy być inni niż jesteśmy, nasze dziecko powinno być inne. To bolesne! Dlatego też reagujemy złością. Boli, więc zaczynamy się bronić… niestety, raniąc dalej i siebie i dziecko.

Co jest ważne?

PBP zachęca by w takich chwilach zdenerwowania, złości, skierować uwagę na to, co w danym momencie jest dla nas ważne. Innymi słowy, przyjrzeć się tego typu zdaniom i sprawdzić, ku jakim niezaspokojonym potrzebom one nas prowadzą. W przypadku tego rodzica być może była to potrzeba współpracy, kontaktu z dzieckiem, odpoczynku, łatwości i lekkości w wykonywaniu codziennych czynności, takich jak wychodzenie ze szkoły.

Mamy więc dwa zagadnienia:  prośby rodzica i myśli – eskalatory złości.

Przyjrzyjmy się zatem jeszcze raz prośbom rodzica.

„Proszę, szykuj się do wyjścia” – powtórzone trzykrotnie.

„Proszę, załóż buty i kurtkę. Czekam na dole”.

Między nimi jest jeszcze zdanie: „Jeśli za dwie minuty nie założysz butów, nie będziesz oglądał ulubionych Pingwinów z Madagaskaru”.

To zdanie jasno nam pokazuje, iż w tej sytuacji nie było miejsca na odmowę dziecka. W PBP rozróżniamy żądania od rzeczywistych próśb. Jaka jest różnica? Nie polega ona na użytych słowach, bo zarówno żądania, jak i rzeczywiste prośby mogą zawierać słowo „proszę”. To, co odróżnia prośbę od żądania to intencja, z jaką wypowiadane są te słowa. W żądaniu nie ma gotowości i otwartości by przyjąć odmowę, natomiast w prośbie, gdy mamy otwarte i wrażliwe serce, mamy w sobie gotowość, by przyjąć od rozmówcy odmowę. Takie „nie” nie oznacza, że rezygnujemy z tego, o co prosimy, z tego co dla nas w danym momencie ważne, lecz zapraszamy rozmówcę do podjęcia dialogu – do poszukiwania rozwiązania dobrego dla obu stron. Jest to taniec pomiędzy potrzebami moimi, a potrzebami rozmówcy w takt szacunku, zaufania i współpracy.

Kiedy myślimy o tym zagadnieniu, przypominają nam się ważne dla nas słowa Miki Kashtan, amerykańskiej certyfikowanej trenerki PBP z książki pod tytułem: „The little book of Courageous Live” (Mała książka o Odważnym Życiu):

„Jeśli to czego chcesz od dziecka nie podlega negocjacjom, powiedz to wprost, zamiast udawać, że jest to prośba, dopóki dziecko powie nie.” 

Jeśli nie chcemy negocjować

Czasem nie mamy możliwości lub nie chcemy negocjować z dzieckiem. Czasem nie dajemy dziecku wyboru. Warto to powiedzieć otwarcie. Dlaczego? Bo choć sytuacja potencjalnie jest trudna, może nadal być okazją do budowania empatycznego kontaktu i dialogu. Dialog ten nie będzie dotyczyć tego, jakie są opcje działania w tej sytuacji, tylko tego jak my jako rodzice się czujemy w tej sytuacji, jaka jest nasza intencja. Jednocześnie możemy z uwagą przyjąć uczucia, które pojawią się w dziecku.

Możemy dać mu odczuć, że rozumiemy i akceptujemy jego frustracje czy smutek, że widzimy jego potrzeby i że są one dla nas ważne. Co więcej, że chcemy jak najczęściej brać je pod uwagę i szukać rozwiązań, które pomogą uwzględnić potrzeby i rodzica, i dziecka. Możemy wyjaśnić, że teraz mamy taką sytuację, że nie ma możliwości, by szukać strategii na uwzględnienie potrzeb dziecka, a jednocześnie one naprawdę są dla nas ważne. Możemy również zapewnić dziecko, że jego frustracja, złość czy smutek są jak najbardziej zasadne, a my je przyjmujemy z otwartym sercem, nawet jeśli na ten moment nie chcemy lub nie możemy zmienić sytuacji.

Dlaczego warto mówić dziecku, że przyjmujemy jego uczucia i widzimy potrzeby?

W naszym przekonaniu to są momenty, kiedy pokazujemy dziecku, jak ważna jest dla nas relacja z nim. I choć czasem są sytuacje, kiedy spotykamy ograniczenia lub wybory, które mamy do dyspozycji, są wyborami, których nie lubimy, to i tak jako rodzice stawiamy na zaufanie, szczerość, branie pod uwagę, bezwarunkową akceptację.

Dodatkowo, kiedy mówimy o naszych uczuciach i potrzebach, które się dzieją tu i teraz, nie uruchamiamy spirali myśli prowadzących nas do złości: powinienem, muszę, trzeba. I oczywiście, w takim momencie być może uczuciem, o którym będziemy chcieli powiedzieć, będzie złość. Natomiast uczucie nazwane to uczucie, które przemija lub już przeminęło. Zaczyna znikać. A my wtedy możemy już być z naszymi potrzebami, dawać im uwagę i ważność.

Nawiązać kontakt

Na koniec pragniemy powiedzieć jeszcze kilka słów o tym, co mogłoby pomóc nawiązać kontakt z dzieckiem w takich sytuacjach. Czasem wśród praktyków PBP mówimy, że empatia czyni cuda. Tym cudem jest zwiększanie prawdopodobieństwa wzajemnego usłyszenia się i zobaczenia swoich potrzeb. Empatyczne słowa w kontakcie z dzieckiem mogłyby w tej sytuacji brzmieć następująco:

R: Kochanie, widzę, że nadal się bawisz, choć ja Cię proszę, żebyś się ubrał. Podejrzewam, że fajnie się tutaj bawicie, tak?

Na tak zadane pytanie dziecko mogłoby zareagować podnosząc wzrok na rodzica czy kiwając głową. Być może jednak zignorowałoby słowa rodzica. Rodzic jednak nie traktuje zachowania dziecka jako ataku przeciwko niemu, ale jako zaproszenie do dalszych prób. Rodzic mógłby kontynuować, dopytując:

R: Lubisz grać w tą grę, tak? To wygląda naprawdę na super zabawę.

Dziecko widzi wtedy, iż rodzic ma gotowość je naprawdę zobaczyć i wejść dziecięcy świat. Dajemy dziecku uwagę – i to nie słowami, lecz naszym podejściem, naszą intencją zwrócenia się ku temu, co w danym momencie ważne dla dziecka. Zwiększamy wówczas prawdopodobieństwo, iż ono zechce wejść w nasz, kiedy zaczniemy się nim dzielić. Być może dziecko wtedy coś do nas powie, na przykład:

D: Chciałbym zagrać z Tobą w domu w taką grę.

R: Chcesz i ze mną się pobawić? Świetnie. Jeśli ubierzesz się za 5 minut, będziemy mieli całe 2 godziny i 55 minut na zabawę w domu przed kolacją. Ruszamy?

To prawda, ze taki dialog z dzieckiem oparty na empatii zajmuje czas, którego czasem nie mamy w danym momencie, a czasami wmawiamy sobie, że nie mamy (aczkolwiek to odrębny temat).

A co z sytuacją, kiedy jednak nie mamy zasobów czy chęci na empatyczny kontakt z dzieckiem? Zawsze możemy wybrać empatyczny kontakt ze sobą i zacząć rozmowę od siebie.

W naszej sytuacji mogłoby to wyglądać tak, że po dwu-  czy trzykrotnym powtórzeniu „Proszę szykuj się do wyjścia”, zamiast posłużyć się szantażem „Jeśli nie… to…”, rodzic może powiedzieć o sobie.

R: Hej, Janek, dwukrotnie poprosiłem cię o szykowanie się do wyjścia, jestem mocno zmęczony i nie lubię tak czekać ubrany w przejściu, chcę być w domu i tam bawić się z Tobą, coś zjeść. Zależy mi na wyjściu ze szkoły w ciągu 5 minut. Proszę pożegnaj się z chłopakami i wychodzimy.

Przyjrzyjmy się naszym prośbom

Kiedy słyszysz słowa rodzica z naszej scenki: „zakończ zabawę i przyszykuj się do wyjścia”, jakie widzisz możliwości zrealizowania tej prośby? Kiedy wczuwamy się w rolę dziecka, nasza fantazja prowadzi nas do kilku przykładowych rozwiązań w głowie dziecka:

– Aha, to jeszcze 10 rundek i skończę grę z chłopakami.

– To się szykuję, to zacznę od wolniejszego biegania, tak pani robi z końmi jak kończą szybki trening, najpierw schładzają się.

– No chłopaki, mam jeszcze tylko 10-15 minut i już mnie nie ma. Tata się spieszy, widzicie.

– Lepiej nic nie będę mówił, to tata pomyśli, że jestem bardzo zajęty, lubi jak jestem skoncentrowany.

Często nie otrzymujemy tego, czego chcemy, gdyż nie jesteśmy dostatecznie konkretni w naszych prośbach. Oczywiście w sytuacjach powtarzalnych, takich jak wychodzenie ze szkoły, mamy pokusę, by liczyć na domyślność dziecka, na jego pamięć o tym, czego oczekiwaliście od niego na początku roku szkolnego. Niemniej jednak w międzyczasie mogło się wydarzyć mnóstwo rzeczy, które zmieniły obraz tej prośby. Raz przyszliście i spotkaliście mamę Kasi i odebraliście dziecko dopiero 20-minutowej po rozmowie w drzwiach. Innym razem byliście w tak dobrym nastroju i przypływie energii, że dołączyliście się do zabawy i wyszliście dopiero po półgodzinie, etc.

Konkluzja? Im częściej udaje się nam być w tu i teraz, z sytuacją taką, jaka jest, a nie z jaką chcielibyśmy być, tym łatwiej pozostaniemy w kontakcie ze sobą, poza złością i szantażem. Łatwiej nam będzie wówczas podejmować próby wejścia w kontakt z dzieckiem. Jak tam dotrzeć? Po pierwsze – podjąć decyzję, że chcemy tam być. A po drugie, praktykować mimo porażek.

 

Zespół do Edukacji, Opieki i Wychowania MP nr 8 Montessori

 

 

 

Jak rozmawiać z dziećmi…

Komunikowanie się z dziećmi sprawia wielu dorosłym kłopot. Wynika to z wielu przyczyn, najczęstszą jest ta, że zwracamy się do dziecka jak do osoby dorosłej, mówimy językiem dla niego niezrozumiałym, zdania są zbyt długie, zawiłe, przekazujemy zbyt dużo informacji w jednej wypowiedzi. Jak rozmawiać z dzieckiem?

Dziecko jest w stanie zapamiętać i przyswoić w jednej chwili do 7 słów, każde następne już nie jest przez nie zapamiętywane i rozumiane. Dlatego tak ważne jest, by komunikat do dziecka był krótki i rzeczowy.

Jak nie rozmawiać z dzieckiem? Najczęstsze błędy rodziców wg T. Gordona:

  • rozkazywanie, komenderowanie – takie wypowiedzi to informacja dla dziecka, że jego uczucia są nieważne i musi się ono podporządkować temu, co czują inni, dorośli,
  • grożenie, ostrzeganie, upominanie dziecka – takie wypowiedzi powodują u malucha strach, a ten pociąga za sobą agresję i wrogość, bo dziecko samo intuicyjnie tworzy sobie barierę ochronną,
  • wygłaszanie „kazań”, moralizowanie – komunikaty tego typu wywołują brak zaufania i poczucie winy,
  • podpowiadanie rozwiązania, radzenie – dziecko może czuć się bezradne, przestaje samodzielnie myśleć, czuje się uzależnione od kogoś i nie ma pewności, że samo może jakoś rozwiązać problem,
  • pouczanie i robienie wyrzutów – dziecko może poczuć się jako mniej wartościowe, nieodpowiedzialne, skoro rodzice mu wytykają, że inni robią to lepiej niż ono,
  • osądzanie, krytyka – taki komunikat powoduje, że dziecko czuje sie nic nie warte,
  • chwalenie bez powodu – dziecko czuje się oszukane, wie, że nie należy mu się pochwała, więc czuje się w coś wmanipulowane,
  • ośmieszanie, zawstydzanie – dziecko słyszące taki komunikat czuje się niedowartościowane i poniżone,
  • stawianie diagnozy zachowania, interpretowanie – to obrażanie dziecka,
  • okazywanie współczucia, pocieszanie, uspokajanie, próba wyperswadowania dziecku jego prawdziwych uczuć – dziecko rozumie to jako brak akceptacji dla swoich odczuć i wymuszanie zmiany,
  • wypytywanie, badanie sytuacji, oszukiwanie przyczyn zachowania – powoduje poczucie zagrożenia i nieufność,
  • zabawianie, kierowanie uwagi w inną stronę – pokazywanie, że nieważne są prawdziwe uczucia dziecka tylko to, co wyobrazi sobie dorosły.

Jak rozmawiać z dzieckiem? Zmień sposób komunikowania

Jeśli dorosły przeanalizuje te sposoby komunikowania, zorientuje się, że właściwie formułując wypowiedź, można uniknąć karania dzieci. Kara pojawia się w sytuacji, gdy dorośli nie potrafią „dogadać” się z dzieckiem, chcą coś przekazać, a dziecko zupełnie inaczej to rozumie. Wtedy pojawia się złość, niewłaściwe zachowanie i w efekcie kara.

Dzieci potrzebują akceptacji, zrozumienia. Taki efekt dają pochwały, ale dawane w sposób przemyślany i słusznie. Pochwała zaspokaja potrzebę akceptacji i uznania. dziecko dowartościowane pochwałami znacznie lepiej się rozwija, ma motywację i chęć do działania.

Jak chwalić dziecko?

Pochwała:

  • odwołuje się do konkretnego zachowania lub wytworu dziecka (np. pracy plastycznej)
  • jest jasna, prosta, jednoznaczna, krótka
  • opisuje to, co widzimy
  • odnotowuje postępy
  • jest natychmiastowa

Aby komunikacja z dziećmi była skuteczna dobrze jest  najpierw określić istotę problemu, poszukać rozwiązania posługując się metodą burzy mózgów, ocenić zaproponowane rozwiązania, podjąć decyzję o wyborze rozwiązania i wprowadzić je w życie. Wtedy obie strony  – dorośli i dzieci  – będą czuły się w zaistniałej sytuacji dobrze. Rozwiązanie będzie wymyślone wspólnie i za obopólna zgodą. Dzięki takiej strategii uda się uniknąć złej atmosfery i ewentualnej kary.

Komunikowanie się z dziećmi nie musi być stresujące i może zakończyć się sukcesem dla dziecka i dla rodziców. Ważne jest, aby poprowadzić rozmowę we właściwy sposób.

 

autor: Agnieszka Krakowiak Aktualizacja: 2016-04-12 Publikacja: 2015-09-02

 

Zespół do Spraw Edukacji, Opieki i Wychowania MP nr 8 Montessori

 

 

Szukajmy drogi do naszych dzieci

  • Przyglądaj się dziecku jak komuś, kto odbywa ciężką wspinaczkę pod wysoką górę.
  • Zauważaj jego mocne strony.
  • Naucz się słuchać.
  • Szanuj uczucia swojego dziecka.
  • Każdego dnia doceń coś, co dziecko zrobi dobrze.
  • Dziel się z dzieckiem swoimi uczuciami.
  • Bądź stanowczy pomagając dziecku w dokonywaniu zdrowych wyborów.
  • Zacieśnij więź między domem a przedszkolem (szkołą).
  • Dziel się z wychowawcą tym, co lubisz i podziwiasz w swoim dziecku.
  • Ucz swoje dziecko, że nie jest tylko samym ciałem.
  • Twórz i pielęgnuj pozytywną atmosferę w domu.
  • Ciesz się i baw ze swoim dzieckiem.
  • Dawaj dziecku to, co masz w sobie cennego i ważnego.
  • Interweniuj, gdy twoje dziecko mówi o sobie negatywnie.
  • Mów szczerze o wszystkich oczekiwaniach.
  • Pozwalaj dziecku brać udział w decyzjach i wyborach dotyczących jego samego i waszej rodziny.
  • Słuchaj nie osądzając.
  • Jasno formułuj wymagania.
  • Wprowadź na stałe humor w wasze życie.
  • Nigdy nie zawstydzaj, nie ośmieszaj ani nie wprawiaj dziecka w zakłopotanie.
  • Okazuj swojemu dziecku Miłość bez stawiania warunków.
  • Wzajemna miłość to pozwolić Tobie i Mnie być sobą.

Rozwój mowy dziecka według M. Montessori

Według Montessori słowo to podstawa dla rozwoju kultury, ponieważ buduje ono wspólnotę myśli i kształtuje się wraz z ludzkim myśleniem. Słowo służy do nazywania zaobserwowanych faktów, a mowa stanowi przejaw zdolności intelektualnych ludzkiego ducha. Świadczy o tym, pisze Montessorii, chociażby fakt, że do wytworzenia ludzkiej mowy wykorzystano tylko nieliczne dźwięki, które mogą być zestawiane na wiele sposobów, by tworzyć nowe słowa, których istnieje niezliczona kombinacja. Innym godnym podziwu wytworem człowieka tworzącym język jest gramatyka.

Mowa jest według niej nie tyle wytworem natury co kultury, ponieważ słowo jest nośnikiem ludzkich myśli; mechanizmy biologiczne umożliwiają jedynie posługiwanie się słowami, ale nie są zdolne nadać im znaczenia. W przekazie mowy szczególne miejsce należy się dziecku, bo to ono dzięki temu, że opanowuje język ojczysty, stanowi ogniwo łączące pokolenia i tym samym umożliwia ciągłość kulturową.

Montessori uważa, że dziecko nie uczy się języka, ale to język się w nim rozwija. Proces ten dotyczy wszystkich dzieci bez względu na to, jak skomplikowany jest ich język ojczysty. W procesie tym można wyodrębnić dwie fazy: wewnętrzną (podświadomą) i zewnętrzną, (świadomą). Faza podświadoma rozpoczyna się w trzecim miesiącu życia i trwa mniej więcej do pierwszego roku. Jej koniec jest związany z wypowiedzeniem przez dziecko pierwszego celowego słowa. To w podświadomości najpierw tworzy się język, tu też się utrwala. Faza ta jest trudna do empirycznego badania, ponieważ podświadomość nie jest bezpośrednio dostępna. Możemy się jedynie domyślać z zewnętrznych objawów tego, co się w niej dzieje, a według Montessori jest to proces „wchłaniania” mowy. Dokonuje się on tak, że usłyszane słowa dziecko przekształca w dźwięki. Proces ten jest możliwy dzięki następującemu schematowi: ucho przekazuje drogami nerwowymi drganie błony bębenkowej do ośrodków słuchu w mózgu, gdzie zostają one odkodowane i automatycznie przesłane do ośrodków mowy, stąd zaś do organów mowy (język, usta, gardło, nos). Tak więc ruch fal dźwiękowych, który dotarł do ucha dziecka, został przekształcony w ruch narządów mowy i dziecko w ten sposób wypowiada najpierw pojedyncze dźwięki (coś w rodzaju alfabetu), potem sylaby i wreszcie pierwsze słowa. Słowa te są jeszcze dla dziecka niezrozumiałe.

Mechanizm słuchu i mowy według Montessori nie jest obciążony jakimikolwiek dźwiękami, czyli ta sfera jest wolna od dziedziczenia. Dziedziczy się jednak możność nauczenia się mówienia, która jest obecna w nowo narodzonym dziecku. Montessori twierdziła, że ta odziedziczona możność jest tak specyficzna, że wymaga specjalnego centrum słuchowego, które uruchamia się tylko pod wpływem dźwięków ludzkiej mowy. Niemowlę mogłoby powiedzieć, że nie przenikał do niego żaden inny dźwięk poza tym, który dotknął jego duszy, żaden inny dźwięk nie miał do niego dostępu poza tym szczególnym wołaniem (ludzkiego głosu – przyp. Aut.). Faza świadomego rozwoju języka trwa mniej więcej od pierwszego do piątego, szóstego roku życia. Zawiera ona w sobie dwa etapy. Pierwszy, który Montessori określa tzw. eksplozją słów, i drugi – nazwany przez nią eksplozją zdań. Okres pierwszy trwa do drugiego roku życia, drugi od zakończenia pierwszego do piątego, szóstego roku. Drugi etap ma charakter bardziej równomierny niż pierwszy. Jest to związane z faktem, że w wieku 2-5 lat bardziej dynamicznie rozwija się inteligencja dziecka, co zapewnia pewną stabilność i równomierność kształtowaniu się języka. W pierwszym etapie, do drugiego roku życia, można wyodrębnić okresy bardzo intensywnego rozwoju, tzw. eksplozje i okresy ciszy, w których pozornie nic się nie dzieje. Podczas tych okresów wyciszenia według Marii Montessori mamy do czynienia z intensywną pracą podświadomości. Co wskazywałoby na to, że podział na fazy świadomą i podświadomą jest nieostry i raczej chodzi tu o zmniejszanie się roli podświadomości na rzecz świadomości w kolejnych fazach. Można by to uogólnić w ten sposób, że momentem przełomowym jest wypowiedzenie przez dziecko pierwszego celowego słowa. Od tej chwili rola podświadomości maleje na rzecz coraz częstszych działań świadomych. Jest to zgodne z montessoriańską koncepcją „absorbującego ducha” i „wrażliwych cyklów”.

W świadomej fazie rozwoju mowy dziecko według M. Montessori powinno podjąć naukę czytania i pisania. W celu ukazania pełnej dynamiki rozwoju mowy dziecka poniżej przedstawiamy najważniejsze wydarzenia tego procesu.

W momencie narodzin uaktywniają się powoli wszystkie mechanizmy biorące udział w procesie przyswajania mowy. W czwartym miesiącu życia niemowlę zauważa, że język, który je otacza, pochodzi z ludzkich ust. Można wtedy zauważyć, że uważnie obserwuje usta mówiącego i próbuje naśladować ruchy jego warg. Po dwóch miesiącach tych obserwacji dziecko wymawia pierwsze sylaby, np. „ta-ta”, „ma-ma”, „ba-ba” itp. W dziesiątym miesiącu zauważa, że słowa mają sens. Jest to bardzo ważny etap rozwoju mowy. Odkrycie sensu słów łączy się z naszym stosunkiem emocjonalnym do dziecka. Kiedy zwracamy się do niego za pomocą słów o serdecznym wydźwięku, spostrzega, że te słowa są dla niego cenne, bo mają wartość kojącą, pobudzającą i integrującą. Inaczej jest ze słowami pozbawionymi ciepła i miłości, które hamują lub zniekształcają rozwój mowy.

Dwunasty miesiąc życia ma znaczenie przełomowe w procesie asymilowania mowy, ponieważ dzięki temu, że dziecko celowo wypowiada pierwsze słowo, język z podświadomości przedostaje się do świadomości. Od tego momentu w coraz większym zakresie mowa będzie narzędziem posłusznym jego woli. Rozpoczyna się więc proces samostanowienia dziecka o własnej mowie. Zaczyna ono powoli rozumieć, że język ułatwia kontakt z otoczeniem, że słowo może budować, ale i niszczyć. Obudziło się w nim pragnienie, by posiąść język. Nie jest to jednak łatwy moment w życiu, bo toczy się wówczas w dziecku walka pomiędzy świadomością i pragnieniem a przyrodniczym mechanizmem odziedziczonym po przodkach. Jest to walka ducha z materią. W wyniku tej walki rozwija się nie tylko mowa dziecka, ale także jego podmiotowość. Duch opanowuje materię i dziecko uczy się samoposiadania siebie, uczy się wolności. Montessori o tym zmaganiu dziecka pisze, że jest to „pierwsza walka człowieka”. W tym okresie pragnie ono wiele zakomunikować innym i wie, że do tego powinno użyć języka, ale brakuje mu słów. Przeżywa pierwsze życiowe rozczarowanie. Często jest nie zrozumiane i wtedy staje się niespokojne i kapryśne. Reaguje gniewem na fakt, że nie ma odpowiednich słów, by wyrazić siebie. Ale mimo tych rozczarowań dalej podejmuje naukę mowy.

Dziecko półtoraroczne spostrzega, że każdy przedmiot ma swoją nazwę, odkrywa więc rzeczownik. Ale rzeczownikiem nie można wyrazić wszystkiego, dlatego poszukuje słów, wyrażeń, które umożliwią mu przekazanie całej myśli. Tworzy wtedy słowa, za pomocą których chce przedstawić całe zdanie. Słowa te Montessori określa jako słowa-zdania lub „rozlane” słowa. Przykładem takiego słowa-zdania może być dziecięce am-am, które dziecko wypowiada, kiedy widzi przed sobą jedzenie, a zbitka tych dźwięków oznacza: chciałbym coś zjeść. Cechą charakterystyczną tych słów jest przekręcanie wyrazów znanych dziecku z ojczystego języka. Dokonuje się ono przez ich łączenie i skracanie. Często też dzieci wymyślają słowa oraz używają wyrazów naśladujących, np. miau-miau na określenie kota.

Między osiemnastym a dwudziestym pierwszym miesiącem życia dziecko posługuje się niegramatycznymi zdaniami, słowami-zdaniami i wyrazami o rozlanym znaczeniu. Wydaje się, jakby rozwój jego mowy zatrzymał się w miejscu. Stan ten trwa mniej więcej do końca dwudziestego pierwszego miesiąca życia. Wówczas następuje tzw. eksplozja słów, dziecko zaczyna używać oprócz rzeczowników także przyimków, czasowników, przymiotników. W wieku dwóch lat odmienia czasownik, umie stosować przedrostki. W następnym półroczu opanowuje składnię, robi to z zaskakującą szybkością i poprawnie, dlatego można mówić, że przeżywa tym razem eksplozję zdań. Od tego momentu tempo rozwoju mowy dziecka staje się bardziej równomierne, co jest związane z jego rozwojem intelektualnym. W wieku od czterech do pięciu lat podejmie następny wysiłek – tym razem, by nauczyć się czytać i pisać.

Trzeba przede wszystkim pamiętać o tym, że dziecko będzie mówić takim językiem, jakim do niego mówimy. Dlatego powinniśmy dbać o nasz sposób rozmawiania z nim i między sobą. Jest także ważne, by w ogóle podejmować kontakt słowny z dzieckiem, nawet z tym bardzo małym, kilkumiesięcznym. Z czteromiesięcznym niemowlęciem można już prowadzić pewien rodzaj zabawy, która stanowi pierwsze próby nawiązania z nim dialogu słownego. Zabawa ta polega na tym, że wtedy, kiedy dziecko obserwuje usta mówiącego, wymawiamy dokładnie i powoli, sylaba po sylabie, jakiś wyraz. Ważne jest przy tym, by rozmowa ta miała serdeczny przebieg. Nie można też zapominać, że szczególnie w pierwszej, podświadomej fazie rozwoju mowy są okresy, w których pozornie nic się nie dzieje i opiekunowie dziecka mają wrażenie, jakby zatrzymało się ono w rozwoju. Jest to błędny pogląd, ponieważ w tym czasie, przypomnijmy, dziecko podświadomie „chłonie” język. Okres taki trzeba po prostu cierpliwie przeczekać.

Wiele życzliwości należy okazać też dziecku rocznemu, które przeżywa szczególnie trudny etap rozwoju, Montessori nazywa go nawet okresem krytycznym dlatego, że dziecko ma wówczas wiele stresów związanych z rozwojem mowy. Oczekuje ono wtedy od dorosłych cierpliwości, zrozumienia, życzliwości i wyrozumiałości. Nie wolno śmiać się z języka dziecka, szczególnie z jego przekręconych wyrazów lub ze słów-zdań. Wyśmiewanie rani jego godność, onieśmiela je i powoduje, że cofa się w rozwoju. Warto też poddawać analizie słowa-zdania, ponieważ w ten sposób łatwiej nawiązać kontakt z dzieckiem. Czas, w którym dziecko używa słów-zdań, jest dla niego dodatkowo trudny z tego względu, że znajduje się wtedy w tak zwanym wrażliwym cyklu dla porządku, to znaczy klasyfikuje opanowane do tej pory wyobrażenia i pojęcia, jego logika opanowuje nieporządek. Również ten wrażliwy cykl dostarcza mu wielu przykrości łączących się z rozwojem języka. Polega to na tym, że choć wie, jak zaklasyfikować przedmiot, to nie potrafi tego wyrazić słowami.

W wieku od roku do dwóch lat dziecko według Montessori potrzebuje rodzica- nauczyciela, który w prosty sposób nauczy je słów i nie będzie do niego mówił jego nieudolną dzieciną mową. W czasie, kiedy dziecko przyswaja rzeczowniki, można z nim również przeprowadzać wiele zabaw polegających na eksponowaniu przedmiotów z jego otoczenia i powolnym wymawianiu ich nazw. To samo można czynić z ilustracjami w książkach, choć jest to już trudniejsze ćwiczenie. Należy przy tym pamiętać, by książki nie zawierały zbyt wielu ilustracji. Najlepsze są te, które na jednej stronie mają jeden, dość dużych rozmiarów obrazek.

Ważnym środkiem we wspieraniu rozwoju mowy dziecka jest też rozmowa, na którą trzeba znaleźć czas już od pierwszych chwil jego życia. Rozmowa ta – proporcjonalnie do możliwości dziecka – coraz bardziej się komplikuje. W czasie rozmów prowadzonych z dzieckiem ważne jest nie tylko to, by ono uczyło się mówić, ale również i słuchać, co na pewno nie będzie bez znaczenia dla rozwoju jego kontaktów z innymi. Najskuteczniejszym środkiem w nauce słuchania są sami rodzice, który znajdują czas, by nie tylko mówić do dzieci, ale także ich wysłuchać.

Źródło internetowe

Prośba Dziecka

  1. Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony.
  2. Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję – poczucia bezpieczeństwa.
  3. Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jest to jeszcze w ogóle możliwe.
  4. Nie rób ze mnie większego dziecka, niż jestem. To sprawia, że przyjmuje postawę głupio dorosłą.
  5. Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy.
  6. Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.
  7. Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości.
  8. Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga!
  9. Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, by przyciągnąć twoją uwagę.
  10. Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy.
  11. Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie tłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi.
  12. Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To, dlatego nie zawsze się rozumiemy.
  13. Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.
  14. Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w ciebie.
  15. Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej.
  16. Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.
  17. Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia. Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej nawet ci się nie śniło.
  18. Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.
  19. Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób, co możesz, żeby nam się to udało
  20. Nie bój się miłości. Nigdy.

Janusz Korczak

Ćwiczenia dnia praktycznego w metodzie Marii Montessori

Materiały dydaktyczne w placówkach wdrażających system edukacyjno – wychowawczy Marii Montessori zostały uporządkowane w kilka obszarów. Jednym z nich jest tzw. obszar ćwiczeń dnia praktycznego. Materiały te odgrywają ogromną rolę w przygotowaniu dzieci do udziału w życiu społecznym. Maria Montessori zalecała, aby stosować te ćwiczenia już od najwcześniejszych lat. Obszar ćwiczeń dnia praktycznego wypełniony jest szeroką gamą ćwiczeń począwszy od tych prostych ku bardziej złożonym w myśl zasady stopniowania trudności. Zajęcia te są niezwykle cenne dla rozwoju dziecka, gdyż przede wszystkim uczą samodzielności, a tym samym niezależności od dorosłych. Ćwiczenia te mają jeszcze głębszy sens, gdyż np.:

  • zaspokajają naturalną potrzebę ruchu i aktywności
  • umożliwiają koordynacje wzrokowo – ruchową
  • uczą posługiwania się przedmiotami codziennego użytku
  • koncentrują uwagę dziecka
  • rozwijają zdolność planowania i organizowania ruchów
  • ćwiczą określone funkcję z uwzględnieniem celów społeczno – pedagogicznych
  • prowadzą do zharmonizowania ruchów przez możliwość częstego powtarzania różnych czynności.

W obszarze ćwiczeń dnia praktycznego możemy wyróżnić pewne grupy, którym przyporządkowano stosowne materiały rozwojowe, głównie wykonane przez nauczyciela. Pierwsza grupa to ćwiczenia dnia praktycznego związane z troską o siebie, w której możemy wyróżnić takie ćwiczenia jak np. nauka zapinania, zawiązywania, sznurowania, ubierania się czyszczenia butów itp. Druga grupa związana jest z troską o otoczenie. Tu proponujemy dzieciom następujące ćwiczenia np. : wycieranie, zamiatanie, ścieranie kurzu, podlewanie kwiatów, pielęgnacja kwiatów ciętych, polerowanie metalu, obsługiwanie prostych urządzeń itp. Przyswajaniu zasad związanych np. z dobrymi manierami i z dbałością o wspólnotę służą ćwiczenia uporządkowane w trzeciej grupie. Tu uczymy dzieci powitania, pożegnania, pozdrawiania, cichego zamykania drzwi, odsuwania krzeseł, nakrywania do stołu itp.

Zajęcia proponowane dzieciom w obszarze ćwiczeń dnia praktycznego mają także ogromne wartości wychowawcze. Ważna jest także w tym kontekście postawa nauczyciela montessoriańskiego. Powinien więc tak zorganizować ten obszar pracy dziecka, aby był on wyjątkowo atrakcyjny, stwarzał okazje do aktywności własnej dziecka i łączył ćwiczenia ruchowe z ważnymi celami praktycznymi. Czynności podejmowane przez dzieci w obszarze ćwiczeń dnia praktycznego powinny być zróżnicowane w zależności od wieku dziecka, jego możliwości rozwojowych, od jego specyficznych potrzeb, a także zainteresowań.

W przedszkolu, w którym pracuję obszar ćwiczeń dnia praktycznego jest starannie i bogato wyposażony, w taki sposób, aby dzieci mogły mieć do czynienia z naturalnymi przedmiotami codziennego użytku, a tym samym w trakcie pracy z nimi uzyskiwać naturalne, prawdziwe efekty swojej aktywności. Zatem w obszarze tym znalazły się prawdziwe talerzyki, dzbanki, filiżanki ze spodkami, sztućce, chochelka, montewka, pęseta, szklane miseczki, ściereczki z naturalnych tkanin itp.. Dla dzieci są to atrakcyjne przedmioty w oparciu o które może koncentrować się interesująca działalność. Wszystko jak widać zależy od inwencji, pomysłowości nauczyciela, który również dba o odpowiednie ułożenie tych materiałów w sekwencje, o ich stałą wymianę, tak aby nowa oferta pojawiająca się na półeczce w regale zapraszała dziecko do podejmowania coraz to nowej działalności, do wypróbowania swoich możliwości.

Zaprezentowane poniżej ćwiczenia rozszerzające w obszarze ćwiczeń dnia praktycznego zostały tak zaprojektowane przez nauczycieli, aby zajęcia w tym obszarze były wyjątkowo atrakcyjne dla dzieci i aby dzieci pracując z tymi materiałami mogły wykorzystywać swoje kompetencje zdobyte wcześniej np. w toku pracy z materiałami sensorycznymi, aby mogła dokonywać się integracja sensoryczna. Dobrym przykładem jest np. ćwiczenie rozszerzające „Polerowanie drewna”.

W tym przypadku dziecko pracuje na bazie wcześniejszych doświadczeń w pracy z materiałem sensorycznym – tabliczki dotykowe, gdzie dotykowo doświadczało stopnia nasilenia szorstkości. Dlatego też polerując drewienko papierem ściernym dziecko potrafi ocenić ile jeszcze powinien włożyć swojej pracy w polerowanie drewna, tak aby uzyskać gładką powierzchnię. Jest to także doskonałe ćwiczenie zmysłu dotyku, a praca z drewnem może być z kolei impulsem np. do pracy z materiałem rozwojowym o zastosowaniu drewna, czy też o ochronie lasów.

Wyławianie muszelek za pomocą małego cedzaka okazało się również atrakcyjną czynnością dla dzieci.

Ta czynność wymaga koncentracji uwagi, połączona może być z obserwacją spadających kropel wody, a towarzyszy temu sekwencja ruchu od strony lewej do prawej (oczu i ręki) tak ważna w procesie nauki pisania i czytania.

Poniżej prezentuję inne ciekawe ćwiczenia rozszerzające z omawianego obszaru pracy z dzieckiem w metodzie Montessori np. „ Barwienie wody”,

„Otwieranie i zamykanie kłódek”,

„Nakrywanie do stołu”,

„Segregowanie szpilek”,

„Zakładanie rękawiczek”,

„Segregowanie makaronu”.

Ćwiczenia te cieszą się dużym zainteresowaniem dzieci, wpływają nie tylko na rozwój samodzielności, ale także na zmysły i emocje dzieci. Dzieci często odwołują się do ulubionych czynności i wielokrotnie je powtarzają. Dzięki temu ruchy dziecka stają się uporządkowane, precyzyjne, zaplanowane, a w rezultacie piękne. Prostota czynności i zaangażowanie ruchowe w pracy z tymi materiałami powoduje, że dla dzieci są to wyjątkowo fascynujące ćwiczenia.

Agnieszka Molter