,,Dziecko w obliczu pandemii. Jak wspierać i rozmawiać z dzieckiem o koronawirusie?” – artykuł opracowany w ramach pracy Zespołu Ds. Bezpieczeństwa

Epidemia koronawirusa wywołuje u  większości z nas  negatywne uczucia takie jak lęk, stres i niepewność, zaburzone poczucie bezpieczeństwa związane z przyszłością o własne zdrowie i życie ale zapewne spotykamy w życiu również  takie osoby, które nie doświadczają negatywnych uczuć aż tak dotkliwie.

Dziecko również tak jak i osoba dorosła ma prawo przeżywać różne emocje w związku z zaistniałą sytuacją. Dzieci w wieku przedszkolnym również je odczuwają, gdyż niewątpliwie  i najmłodszym przyszło zetknąć się z obliczem pandemii chociażby korzystając wcześniej z różnych form funkcjonowania  instytucji publicznych, państwowych, co uległo zmianie przejawiającej się w znacznym ograniczeniu  ich funkcjonowania zgodnie z obowiązującymi  przepisami dotyczącymi przebywania  w miejscach publicznych. Mikroskopijny nie widzialny gołym okiem wirus spowodował tyle zmian w życiu nas wszystkich, musieliśmy wszyscy w tak nagłym a zarazem krótkim czasie przystosować się do nowej rzeczywistości.  Zostaliśmy pozbawieni możliwości spotykania  się ze znajomymi,  przyjaciółmi, to co do tej pory  było naszą codziennością w ówczesnym czasie stało się źródłem zagrożenia.   Zatem jak wspierać dzieci w tym trudnym czasie? Jak  dziecko powinno odnaleźć się w tej nowej zaistniałej rzeczywistości?  Jak wzmocnić odporność dziecka wobec natłoku informacji ? Często zadajemy sobie wiele pytań związanych z zaistniałą sytuacją, jedno jest pewne , iż to w   jaki sposób dzieci będą potrafiły poradzić sobie z tą trudną sytuacją, zależy w dużej mierze od osób  dorosłych zarówno Rodziców, nauczycieli, wychowawców.

Chociaż wydaje nam się,  że dziecko w wieku przedszkolnym jest za małe na to, aby zrozumieć czym w zasadzie jest pandemia i co się z nią wiąże, powinniśmy rozpocząć naszą rozmowę z dzieckiem od  wytłumaczenia , czym tak naprawdę jest sam wirus.  Następnym etapem rozmowy jest przedstawienie dziecku zasad higieny, które należy wdrożyć w życie. Dzieci w tym wieku  swoją uwagę skupiają na wzorcach i  naśladownictwie i z pewnością będą naśladować zachowania osób dorosłych. Inne wskazówki, jakimi powinniśmy się kierować okazując dzieciom wsparcie to:

  • Pozwolenie dziecku odczuwać emocje. Rozmawiaj szczerze o zaistniałej sytuacji.  
  • Rozmawiać spokojnie, nie ignorować pytań dziecka. Warto przypomnieć dzieciom, że istnieją zasady, których przestrzeganiem możemy  zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim najbliższym tj. częste mycie rąk,   omijanie dotykania rączkami okolic ust i nosa , twarzy, zasłanianie ust i nosa podczas kichania,  w miarę możliwości pozostanie w domu .

     

    W jaki sposób prawidłowo myć ręce?

    Krok 1: Zwilż dłonie bieżącą wodą.

    Krok 2: Nałóż wystarczającą ilość mydła na mokre ręce

    Krok 3: Umyj wszystkie powierzchnie dłoni – w tym grzbiet dłoni,dokładnie każdy palec,  przestrzeń między palcami – przez co najmniej 20 sekund.

    Krok 4: Dokładnie opłucz pod bieżącą wodą.

    Krok 5: Osusz ręce jednorazowym ręcznikiem.

    Często myj ręce, szczególnie przed posiłkiem, po kaszlu, kichaniu lub wydmuchaniu nosa oraz skorzystaniu z toalety 

    • Okazywać wsparcie i miłość najbliższym teraz bardziej niż kiedykolwiek.
    • Kontrolować swoje zachowanie, nawet, jeśli odczówamy niepokój, nie pozwólmy, aby udzielił się on najmłodszym,
    • Stwarzać okazję do wspólnego spędzania czasu.  W miarę możliwości starajmy się wykorzystać ten czas na wspólną aktywność z dzieckiem.

       

      Bajka o wirusie, który nosił koronę”

      Nie tak dawno temu, w odległym a jednocześnie bardzo bliskim nam królestwie, które można zaobserwować wyłącznie pod mikroskopem, mieszkało sobie mnóstwo złych rodzin wirusów. Niektóre z nich wyglądały jak poskręcane robaczki albo bryłki z wypustkami, inne jak śmieszne, pstrokate pałeczki, a jeszcze kolejne przypominały pająki z geometrycznymi głowami. Zadaniem każdej rodziny było wywołać chorobę u ludzi, roślin lub zwierząt, im okropniejszą i złośliwszą tym lepiej. Można powiedzieć, że wszystkie wirusy wręcz ścigały się ze sobą, która rodzina sprawi, że pochoruje się więcej żywych organizmów. 

      – Haa! Ja sprawiłem, że myszy leciała dzisiaj krew z nosa! – chwalił się jeden.

      – A ja, że Staś wymiotował i wymiotował, a potem bolała go głowa i brzuch! – przerwał mu kolejny.

      – Przeze mnie uschły wszystkie kwiatki w ogrodzie! 

      – To jeszcze nic! Ja wywołałem wysypkę na całym ciele Kasi i jej kota, tak swędziała i bolała, że Kasia aż się popłakała, a kot stracił połowę futra! – zaśmiał się czwarty z wirusów.

      I tak na wyrządzaniu krzywdy i chorób mijały wirusom całe dni. 

      W końcu, rodziny wirusów zaczęły się nudzić. Pryszcze, bóle mięśni, katar, grypa… Wszystko to już przecież było! Przechwałki wirusów przestały im sprawiać jakąkolwiek przyjemność. Zwołały więc w swoim królestwie wielkie zebranie, na którym postanowiły stworzyć najgorszego wirusa na świecie, żeby każdy bał się go tak, jak jeszcze żadnego innego przed nim. 

      Wzięły ogromny kocioł i wsypały do niego całe mnóstwo złych składników. Wymieszały wszystko, trochę podgrzały i czekały. Po jakimś czasie z kotła wyszedł najbrzydszy wirus, jakiego kiedykolwiek widziały – cały szary i oślizgły, z czerwonymi gąbeczkami, obsypany pomarańczowymi wypryskami. Wszystkie wirusy były z siebie bardzo zadowolone – przed tak brzydkim wirusem, każdy na pewno będzie czuł strach! 

      Wirus szybko podporządkował sobie pozostałe rodziny; był tak zły i bezwzględny, że nawet kazał sobie zrobić złotą koronę i zbroję, której nikt nie zdoła pokonać. Wkrótce po ich otrzymaniu, opuścił królestwo wirusów i ruszył w świat. Atakowanie śmiesznych, zielonych roślin wydało mu się niepotrzebne, więc zaczął szukać zwierząt. Najpierw na swej drodze spotkał małego nietoperza. Dotknął go i sprawił, że nietoperz zaczął mocno kaszleć i wcale nie mógł latać. Następnie zainfekował całą jego rodzinę, która musiała spędzić długie tygodnie w jaskini.

      Koronawirusowi podobało się u nietoperzy, ale to mu nie wystarczyło. Pragnął sławy i uznania w królestwie wirusów, a tego na pewno nie osiągnąłby kończąc na nietoperzach. Zdarzyło się, że pewnego razu do jaskini nietoperzy, wszedł człowiek. Wirus dostrzegł swoją szansę! O tak, choroby ludzi wirusy lubiły najbardziej i były z nich najbardziej znane! Nietoperz akurat kichnął na człowieka i wirus wystrzelił jak z procy. Człowiek na szczęście wcale nie mył rąk, więc koronawirus szybko dostał się najpierw do jego nosa, a następnie pokonał drogę do płuc. Trochę w nich pobuszował, żeby zobaczyć z czym ma do czynienia, a następnie zaczął wywoływać gorączkę, bóle całego ciała człowieka, duszący kaszel i osłabienie. Człowiek zaraził innych ludzi, którzy podobnie jak on kaszleli i kichali bez zasłaniania twarzy i bardzo rzadko się myli. W królestwie wirusów zapanowały czyste szaleństwo i radość – chorych było coraz więcej, a koronawirus rozhulał się w najlepsze; jego sława była tak wielka, że zaczęto nawet pisać o nim w ludzkich gazetach!

      Tymczasem w świecie ludzi sytuacja nie przedstawiała się już tak kolorowo. Wszyscy zaczęli masowo zapadać na chorobę wywołaną przez koronowirusa. Szpitale były przepełnione, sygnał karetek non stop rozbrzmiewał na ulicach a lekarze, którzy mieli ręce pełne roboty, opadali powoli z sił. Ludzie nie wiedzieli jak sobie z nim poradzić, aż do czasu, kiedy najmądrzejsi z nich – naukowcy, zauważyli, że koronawirus bardzo nie lubi zwykłego mydła. Ten kto często mył ręce, praktycznie wcale nie chorował. Pomocne okazywało się również zakrywanie buzi łokciem podczas kaszlu, dzięki czemu wirus nie mógł przedostawać się do innych osób. Niektórzy ludzie wcale jednak nie słuchali naukowców. Chodzili do sklepów, restauracji, organizowali imprezy, a kaszleli i kichali przy tym aż miło! A koronawirus tylko na to czekał. 

      Najbardziej chorowali ludzie już na coś chorzy albo starsi – babcie i dziadkowie. Mieli bardzo dużo problemów, żeby wyleczyć się z choroby wywołanej przez koronawirusa. Świat ludzi pogrążał się w coraz większym chaosie, a wirus triumfował. Wtedy właśnie ludzie postanowili, że za wszelką cenę muszą znaleźć sposób, żeby go pokonać i uniemożliwić mu chodzenie od człowieka do człowieka. Postanowili więc… schować się przed nim we własnych domach! Wirus bardzo nie lubił domów ludzi. Dużo w nich było ohydnie pachnącego mydła, z każdego kąta patrzyły na niego groźnie wyglądające miotły, ścierki i mopy. Koronawirus był przecież wirusem światowym, królem wirusów! – kochał chodzić po galeriach handlowych, autobusach, pociągach, samolotach, uwielbiał latać na skrzydłach kaszlu. Aż tu nagle, kiedy skończył z jednym człowiekiem i rozglądał się za kolejnym na ulicy miasta, okazało się… że nikogo nie ma w pobliżu. Jeszcze przez jakiś czas chodził i szukał, przemieszczał się od jednego przystanku autobusowego do tramwajowego, pohuśtał się trochę na placu zabaw przy szkole, ale żaden człowiek się nie pojawił. W końcu wyszło słońce, popadał deszcz, spadł pierwszy śnieg, a koronawirus, nie mogąc chwalić się już przed innymi wirusami chorobami, które wywołał, zawstydzony i pokonany schował się gdzieś bardzo głęboko i prawie zniknął. 

       Drodzy Rodzice  wspierajcie swoje dziecko w rozmowie, bądźcie cierpliwi wyrozumiali, starajcie się poznać uczucia, które towarzyszą Waszemu dziecku.

     

Rodzic jako źródło bezpieczeństwa.

Na temat znaczenia bezpiecznej więzi między rodzicem a dzieckiem powiedziano i napisano już bardzo wiele. Wiemy, że to właśnie bezpieczna relacja jest punktem wyjścia dla prawidłowego, harmonijnego rozwoju dziecka na wielu płaszczyznach. Zdajemy sobie również sprawę z tego, że potrzeba bliskości, związana bezpośrednio z poczuciem bezpieczeństwa, jest tak samo ważna jak chociażby potrzeba snu czy jedzenia. Jak zatem zaspokoić owo dziecięce pragnienie bezpieczeństwa?

Bezpieczeństwo, czyli co?

Zanim jednak przejdziemy do sedna, ustalmy raz a porządnie, jak słowo bezpieczeństwo rozumiane jest w rodzicielstwie. „Po pierwsze, chodzi o przetrwanie i zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych dziecka: jedzenia, schronienia, ochrony. Chodzi również o ogólnie pojmowane zdrowie”

Po drugie, dziecko ma w sobie głęboko zakodowane przekonanie, że zadaniem opiekuna jest zapewnienie mu bezpieczeństwa w sensie ochrony przed zagrożeniem. Zagrożenie rozumiane tutaj jest wielopłaszczyznowo, m.in. jako coś, co wywołuje emocje (strach, lęk, wstyd), niespodziewane reakcje (płacz, krzyk, gryzienie, kopanie), jest czymś nowym, nieznanym, wiąże się z etapem rozwoju (np. lęk przed ciemnością), dotyczy interakcji społecznych (pierwsze kłótnie, porażki). “Kiedy pojawia się zagrożenie lub sama możliwość jego wystąpienia, rodzice chronią swoje dzieci. Im lepiej nasze dzieci wiedzą, że mogą liczyć na bezpieczeństwo, tym bezpieczniejsza może się stać więź dziecko-rodzic. Bezpieczeństwo jest fundamentem przywiązania. Dzięki niemu dzieci czują, że są w relacji i że są chronione.”

Ryzyko też jest ważne!

Oczywiście w zakresie zdrowego rozsądku, opartego na świadomości, że nie możemy uchronić dziecka przed życiem samym w sobie. Budowanie stabilnej więzi z dzieckiem nie opiera się na nadopiekuńczości, ani na całkowitym skupieniu się na dziecku i lekceważeniu reszty świata. Nie polega też na wyręczaniu dziecka czy unikaniu wyzwań.

Przyjrzyjmy się takim sytuacjom: niemowlę próbuje pierwszy raz sięgnąć po zabawkę, rodzic podaje mu ją w obawie przed nieudaną próbą i związaną z nią frustracją (np. płaczem) lub, w przypadku starszego dziecka, rodzic nie wyraża zgody na jego udział w konkursie, obawiając się, że przegra i tego nie udźwignie. Mimo, że w obu przypadkach jesteśmy w stanie łatwo odgadnąć dobre intencje rodzica, jego działania nie dają dziecku poczucia bezpieczeństwa. A wręcz przeciwnie: lęk rodzica wywołuje lęk dziecka, a brak wiary w jego kompetencje sprawia, że przestaje samo sobie ufać, a nawet przestaje podejmować ryzyko (podejmowanie ryzyka to także wyciąganie rączki po rzecz, nie wiedząc, jak to dokładnie zrobić).

Trzy strategie budowania poczucia bezpieczeństwa u dziecka

1.Nie być źródłem zagrożenia

Podstawowy punkt wyjścia dla pierwszej strategii to oczywiście trzymanie się z dala od przemocy wobec dziecka (nie tylko tej oczywistej, ale również takich zachowań jak: trening snu, zostawianie dzieci samych, żeby się wypłakały, krzyki i obrażanie słowne, zastraszanie, grożenie, ośmieszanie).

Idąc dalej, dbanie o to, by  samemu nie stanowić dla dziecka źródła zagrożenia, to także ogromna praca nad sobą, nad swoimi reakcjami w sytuacjach stresowych, kiedy to zachowanie dziecka, np. płacz, sprawia, że sami nie potrafimy poradzić sobie z własnymi emocjami i wybuchamy agresją, złością, gniewem. “By tego uniknąć, powinniśmy bardzo uważać, kiedy czujemy, że nasz układ nerwowy wchodzi w stan nadmiernego wzbudzenia.”

Pomocne mogą być w tym:

  • dzienniki złości, czyli wypisywanie na spokojnie momentów, w których zwyciężyły negatywne emocje, analizowanie przyczyn, skutków takiej reakcji
    i szukanie sposobów na bardziej konstruktywne rozwiązanie, gdy znów doświadczymy podobnej sytuacji,
  • praktykowanie medytacji, relaksacji – najlepiej zacząć pod okiem fajnego, życzliwego nauczyciela,
  • dbanie o swoje własne zasoby poprzez robienie tego, co lubimy, co nas odpręża, co sprawia przyjemność,
  • poprosić o pomoc zwłaszcza, gdy widzimy, że nasze zachowania wymykają się spod kontroli. 

2. Naprawiać i mieć odwagę powiedzieć przepraszam

Kolejna strategia dotyczy sytuacji, w których zawiedliśmy, zachowaliśmy się nieodpowiednio, popełniliśmy błąd. Sytuacji, kiedy w stresie lub nerwach robimy lub mówmy coś, czego później żałujemy, warto wiedzieć, że zawsze można naprawić naruszoną relację (nie mówię tu o przemocy czy jawnym zaniedbaniu dziecka!).

“Chodzi o to, że te nieidealne reakcje rodziców dają dzieciom szansę zmierzenia się z trudnymi sytuacjami i wyrobienia sobie dzięki temu nowych umiejętności – na przykład samokontroli, mimo że rodzic niezbyt dobrze kontroluje samego siebie. A później dzieci widzą, że wracasz do nich i przepraszasz, i naprawiasz relację z nimi. Uczą się też znosić to, że w relacji zdarzają się naruszenia, a potem naprawy.”

3. Być jak Mistrz Yoda, czyli być bezpieczną przystanią

Ostatni sposób na wspieranie poczucia bezpieczeństwa u dziecka to umiejętność wchodzenia w tzw. tryb opiekuńczy za każdym razem, gdy dziecko tego potrzebuje. Nawet jeżeli to my sami jesteśmy przyczyną strachu (np. poprzez zbyt gwałtowną reakcję, ton głosu), najważniejsze jest stałe, świadome dążenie do zachowania bezpiecznej relacji. Kluczowa jest tu regularność, przewidywalność, czyli bycie latarnią morską i bezpieczną bazą poprzez sięganie po stałe, sprawdzone i powtarzalne schematy komunikacji, np.: przytulenie, bliskość fizyczna, gotowość do współodczuwania i rozmowy o emocjach (swoich i dziecka), odwaga do tego, by przyznać się do błędu i przeprosić (strategia nr 2).

Bycie bezpieczną bazą dla dziecka to nie jednorazowy akt, a codzienny wysiłek. To ciągłe uczenie się siebie nawzajem. Dobrze przy tym pamiętać, że nasze zachowanie i nasze wybory wpływają na jakość relacji z dzieckiem, a nie na odwrót. To my – dorośli jesteśmy odpowiedzialni za więź z dzieckiem. Dlaczego? Z prostej przyczyny: mózg dziecka dopiero dojrzewa, a co za tym idzie, jego obszary odpowiedzialne za regulacje emocji dopiero się kształtują, a bazą tego procesu jest interakcja z mózgami bliskich dziecku dorosłych.

*Używając słowa “rodzice” miałam na myśli także inne, najbliższe dziecku osoby, które w szczególnych sytuacjach zastępują rodziców.

Materiał opracowany na podstawie publikacji internetowych. Strona internetowa „Dzieci są ważne”. 

Nauka przez zabawę – wykorzystanie materiałów codziennego użytku do stymulacji rozwoju małego dziecka.

Małe dziecko rozwija się poprzez zabawę. Dobra zabawa angażuje wszystkie jego zmysły, daje poczucie radości i wiary w siebie. Dziecko poprzez aktywny udział w zabawie gromadzi dane o otaczającym je świecie. Zabawa dla dziecka – „jest pracą”. Nikt z nas dorosłych nie lubi wykonywać pracy, która jest ponad jego siły i możliwości. Dokładnie tak samo jest w przypadku dzieci, które chcemy pobudzić do aktywności. Angażując dziecko do zabawy, najpierw musimy poznać jego potencjał, zainteresowania i zdolności. W głównej mierze zwracamy uwagę na to, co dziecko już potrafi i nie tracimy z oczu celu, który poprzez wykonywaną czynność chcemy osiągnąć. Bawiąc się z dzieckiem zawsze podążamy za jego aktywnością. Widząc, że ona słabnie, zmieniamy rodzaj zabawy, wymieniamy materiał, na którym pracujemy, dostosowujemy czas i miejsce zabawy.

Stymulować rozwój dziecka możemy na wiele sposobów. Może się to odbywać nie tylko w przedszkolu, ale również w domu. Oprócz zabawek i gotowych pomocy edukacyjnych możemy wykorzystać  materiały codziennego użytku i przedmioty znane dziecku. Dzięki ich wykorzystywaniu umożliwiamy dziecku swobodniejsze poruszanie się w codzienności, usprawniamy jego manipulację, rozwijamy myślenie, ćwiczymy koncentrację uwagi oraz kształtujemy mowę.

Przedmioty codziennego użytku do stymulacji rozwoju dziecka należy dobierać zarówno do wieku, jak i możliwości poznawczych dziecka. Zabawom powinna towarzyszyć rozmowa z dzieckiem. Należy zwracać uwagę na komunikaty kierowane do dziecka – muszą one być zrozumiałe, dostosowane do jego możliwości odbioru, co przyczyni się do rozwoju mowy biernej (czyli rozumienia). Podczas zabaw poprzez nazywanie codziennych przedmiotów bogacimy zasób słownictwa naszych pociech. Zadając pytania zachęcamy je również do wypowiadania się pilnując, aby formułowane wypowiedzi miały formę zdaniową. To przyczynia się do kształtowania mowy czynnej – istotnej do pełnego rozwoju dziecka.

Wybrane przykłady wykorzystania materiałów codziennego użytku do stymulacji rozwoju dziecka:

Klamerki do bielizny

Proponujemy dziecku dopinanie klamerek – do miseczki, do rozwieszonego sznurka, do sztywnej kartki lub do papierowego talerzyka. Dobieramy klamerki według koloru, według napisanej na papierowym talerzyku liczby. Klamerkami dopinamy na sznurku ubranka dla lalek, skarpetki, obrazki…Starszym dzieciom proponujemy dopinanie drewnianych klamerek z literkami do obrazków w taki sposób, aby powstała nazwa tego, co znajduje się na danym obrazku. W ten atrakcyjny sposób utrwalamy znajomość liter, uczymy odczytywać wyrazy i kojarzyć je z obrazem graficznym.

Fasole i kasze

Ziarna fasoli są przyjemne w dotyku. Można je przesypywać do innego naczynia, szukać ukrytego w fasoli przedmiotu, przeliczać, układać wzory. Doskonale sprawdzą się też kasza i mąka, które są znakomitym podłożem do pisania i rysowania. Rozsypana na tacy stanowi niejako ścieralną tablicę.

Słomki do picia

W słomkę można dmuchać, a tym samym przesuwać za jej pomocą do celu lekki pomponik, czy odszukiwać ukryty pod warstwą kaszy manny obrazek. Barwne słomki wkładamy do otworu w puszce tego samego koloru, co słomka. Zabawy z użyciem słomek usprawniają pracę oka i ręki, ćwiczą narządy artykulacyjne.

Zakrętki

Jedną z ulubionych dziecięcych zabaw jest zakręcanie i odkręcanie zakrętek. Wykorzystujemy do tego zakrętki różnej wielkości i koloru. Zakrętki możemy dobierać także do wzoru narysowanego na kartce. Starsze dziecko może je też odrysować, a później, dorysowując i doklejając różne elementy, stworzyć wybraną postać czy przedmiot.

Słoiki i butelki

Oklejone kolorową taśmą słoiki lub butelki wykorzystujemy do segregowania przez dziecko przedmiotów: kolorowych kulek, guzików, koralików, pociętych na kawałki różnobarwnych słomek do picia. Taka butelka to wyśmienita grzechotka stymulująca słuch dziecka. Butelki oznaczone cyfrą i oklejone kolorowym papierem wykorzystujemy do segregowania przedmiotów według liczby i koloru.

Opakowania po jajkach lub pojemniki do lodu.

W otwory wytłaczanki po jednej stronie układamy klocki. Zadaniem dziecka jest w identyczny sposób ułożyć klocki w otworach po drugiej stronie wytłaczanki. Zadaniem trudniejszym jest ułożenie w otworach klocków według wzoru narysowanego na kartce. Inna wersja tej zabawy polega na wkładaniu drobnych klocków w otwory pojemnika do robienia kostek lodu.

Plastikowe kubeczki

Kubeczki dziecko może nakładać na siebie, a także układać z nich piramidki – w sposób dowolny lub według wzoru narysowanego na kartce. W kubeczkach segregujemy i ukrywamy przedmioty. Do kubeczków przelewamy przez lejek wodę albo przesypujemy różnej wielkości nasionka.

Szczypce, pęsety i silikonowe łapki do garnków.

Z jednego naczynia do drugiego przenosimy za pomocą pęset koraliki, zabawki, kolorowe pomponiki. Szczypcami wyławiamy z wody „zatopione skarby”, np. zakrętki. Terapeutyczne zastosowanie silikonowych łapek do garnków polega na ćwiczeniach w przenoszeniu przedmiotów, zabawek, barwnych chust.

Folia bąbelkowa, folia aluminiowa, gazety

W folię dzieci chętnie się zawijają, gniotą ją, chodzą po niej bosymi stopami, strzelają z bąbelków wypełnionych powietrzem. Gazetę i folię aluminiową można porwać albo zgnieść w kule, którymi rzucamy do celu. Z gazet wycinamy obrazki, tniemy je na paseczki. Powierzchnię gazety zamalowujemy dużym pędzlem.

Sznurowadła

Sznurowadła przewlekamy przez otwory w plastikowych koszyczkach i pojemnikach. Na sznurowadła nawlekamy korale, duże guziki lub pocięte kolorowe słomki. Sznurowadła przewlekamy przez otwory wycięte po obydwu stronach tekturowej kartki, tworząc „gorsecik”.

Balony

Balony służą nie tylko do rzucania, łapania, odbijania, nazywania kolorów. Napełnione ziarnami kawy, grochu, ryżu, czy soli mogą być wykorzystane jako woreczki sensoryczne. „Sensoryczne dłonie” powstaną natomiast wtedy, gdy nasiona te wsypiemy do jednorazowych rękawiczek chirurgicznych.

Tekturowe pudełka

 „Czarodziejskie pudełko” możemy stworzyć, gdy w pokrywie kartonowego pudła wytniemy okrągły otwór. Wewnątrz chowamy różnego rodzaju przedmioty. Dziecko, wkładając rękę do otworu, dotyka kolejnych znajdujących się w nim przedmiotów i próbuje opisać ich cechy. Łatwiejsza wersja tej zabawy polega na odgadnięciu, czego dziecko w danej chwili dotknęło.

Sznurki

Sznurkiem przeplatamy górną część kosza na bieliznę. Na dnie kosza umieszczamy przedmioty, które dziecko musi wyjąć, pokonując „labirynt” zrobiony ze sznurka. Prosimy dziecko, aby spośród wszystkich znajdujących się w koszu przedmiotów wyjęło np. tylko pluszowe zwierzątka albo tylko zielone piłeczki i czerwone woreczki…

Wełna

Wykorzystując do zabawy kłębek wełny, zachęcamy dziecko do rozwijania i zwijania, np. robiąc „pajęczynę”, pod którą można przechodzić. Nitki wełny wykorzystujemy także do cięcia i przyklejania – do tworzenia prac plastycznych i labiryntów na kartce papieru.

Żel do włosów

Do foliowego woreczka z zamknięciem strunowym wlewamy odrobinę żelu do włosów, wkładamy guziczek i tak przygotowaną zabawkę przyklejamy do szyby. Zadaniem dziecka jest przeprowadzić palcem guziczek z jednego końca woreczka na drugi. Urozmaiceniem zabawy może być zastosowanie dwóch kolorów żelu do włosów albo mieniącego się brokatu.

Makaron

Dwa lub trzy rodzaje makaronu mieszamy w małym pojemniku. Zadaniem dziecka jest posegregować makaron do oznaczonych miseczek. Kolorowy makaron możemy także rozdzielać według barw, przesypywać lub robić z niego korale. Makaron wsypany do słoiczka albo butelki to grzechotka, za którą maluszek może wodzić wzrokiem, a starsze dziecko wystukiwać nią podany przez dorosłego rytm.

Koce

Koc może określać przestrzeń przeznaczoną do zabawy. Poprzez ciąganie dziecka na kocu, okręcanie go kocem i chowanie pod nim wyzwalamy w małym człowieku radość, poczucie bezpieczeństwa oraz pewność siebie, uczymy fizycznego doświadczania stosunków przestrzennych (nad, pod, za, obok), ćwiczymy wyczuwanie własnego ciała, ułatwiamy naukę nawiązywania kontaktu z drugą osobą, bogacimy słownictwo i wyobraźnię.

Wszyscy jesteśmy integralną częścią otaczającej rzeczywistości, którą możemy postrzegać jako pewną formę „sali doświadczania świata”. Zachęcamy więc Państwa – Rodziców do korzystania z tej naturalnej oferty, dostępnej na wyciągnięcie ręki. Wychodźcie ze swoimi dziećmi z domu, pokazujcie im otaczający świat, ułatwiajcie zdobywanie osobistych doświadczeń, zachęcajcie do samodzielności, pomagajcie smakować życie. Kochający i roztropni rodzice są najlepszymi nauczycielami/ terapeutami dla swojego dziecka.

Materiał opracowany na podstawie publikacji internetowych. Strona Powiatowej Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej w Tarnowie.

Nowe technologie w rękach przedszkolaków – nasza przygoda z programowaniem.

Aby łatwo się przystosować się do szybko zmieniającego się świata, najmłodsi stają przed coraz to nowymi wyzwaniami. Jednym z nich jest zdobycie szerokiego wachlarza kompetencji, wśród nich kompetencji informatycznych, zwanych także cyfrowymi. Potrzebne są one dziecku jako wiedza, umiejętności i postawy do własnego rozwoju. Kompetencje te obejmują umiejętne i krytyczne wykorzystanie technologii informatycznej w pracy, rozrywce i porozumiewaniu się. Dzieci w wieku przedszkolnym trzeba stopniowo wprowadzać w wirtualną przestrzeń, aby w przyszłości stały się świadomymi użytkownikami internetu w kontekście jego możliwości, a przede wszystkim zagrożeń. Jak do tego przygotować przedszkolaka i co już w tym zakresie osiągnęliśmy?

Już w ubiegłym roku szkolnym rozpoczęto w naszej grupie zajęcia profilaktyczne związane z bezpieczeństwem dzieci w sieci. Dzieci poznały internetowego bohatera NECIA i jego przygody z niebezpieczeństwami w sieci.

 Na co dzień wykorzystywano z w pracy z dziećmi TIK  czyli technologie informacyjno – komunikacyjne : magnetofon, rzutnik, interaktywny dywan,  podczas niektórych zajęć korzystano z programów i zasobów internetowych np. filmy edukacyjne, instruktażowe, które również wykorzystywaliśmy podczas pracy zdalnej. Wykorzystanie technologii informatycznych odbywało się w różnych sytuacjach edukacyjnych: związanych z wyszukiwaniem konkretnych informacji i przetwarzaniem ich, z utrwalaniem konkretnych treści lub wcześniej zdobytych informacji, z integracją treści i uczeniem dzieci krytycznego myślenia.  W taki sposób zapoznano dzieci np. z różnymi ekosystemami jeziora, morza, lasu, parku, pracą leśnika, z symbolami narodowymi, wsparciem w poznawaniu samogłosek i spółgłosek był filmik edukacyjny „Mądra sowa uczy samogłosek”. Wykorzystanie zasobów internetowych w kontekście zajęć „Nie ufaj osobom poznanym w internecie” wzmocniło świadomość dzieci w odniesieniu do zagrożeń płynących z internetu.

Systematycznie od kilku lat nasz grupa uczestniczy w bardzo ciekawych prezentacjach multimedialnych na uczelni – ostania związana była z tworzeniem map cyfrowych.

Rozwijanie kompetencji informatycznych to przede wszystkim na etapie edukacji przedszkolnej NAUKA KODOWANIA. Podjęliśmy wyzwanie związane z programowaniem i kodowaniem. Większość  umiejętności przygotowujących do rozumienia elementarnych podstaw kodowania dzieci zdobywały w trakcie zabaw edukacyjnych i  aktywności rozwijających logiczne myślenie , koncentrację, spostrzegawczość, umiejętność dostrzegania pewnych prawidłowości, schematów, przekładanie ilustracji w ich przestrzenne ustawienie, czy ustawianie ich zgodnie z  określonymi warunkami w zadaniu (np. z kolorowymi kubeczkami). Kody wprowadzane były także do zajęć z zakresu edukacji matematycznej, językowej, artystycznej oraz ruchowej. Dzieci np. zamalowywały oznaczone kodami pola w tabelce i w ten sposób odkrywały, że zakodowany jest np. domek, motyl , czy też wielkanocna pisanka. Ten element pracy wykorzystywany był również podczas kształcenia na odległość.

Tworzenie pierwszych kodów offlinowych to dopiero jest wyzwanie. Jeszcze w tym zakresie dużo pracy przed nami, ale są to wyzwania na miarę przedszkolaka. Np. tworzenie kodów prowadzących „fioletowy klocek do fioletowego kubka”, czy też tworzenie kodu wyznaczającego trasę ucieczki myszy przed kotem, zabawy „Zakodowane literki”, czy „Zakodowane cyferki” dostarczają dzieciom sporo emocji, a przy okazji poznajemy i utrwalamy alfabet i uczymy się cyfr. Są to zadania, którymi dzieci bardzo się cieszą i pochłaniają je bez reszty. A przy okazji uczą się logicznego myślenia, współpracy w zespole. Zaspokajają naturalną potrzebę ruchu, wyzwalają radość, a także rozwijają podstawowe funkcje poznawcze  takie jak: pamięć, koncentracja uwagi, analiza, synteza wzrokowa, słuchowa oraz koordynacja ruchowa.

Ulubionym zajęciem dzieci z wykorzystaniem maty do kodowania jest układania ciągów rytmicznych z zastosowaniem figur geometrycznych, praca z symetrią, czy w układzie współrzędnych. Brzmi to co najmniej jak tematy dla studentów, ale jak pokazują załączone zdjęcia jest to na etapie edukacji przedszkolnej jak najbardziej możliwe.

Z podstawami programowania zapoznawane dzieci były również poprzez pracę z Ozobotami. Ozobot to mały inteligentny robot, wyposażony w sensory. Dzieci rysując trasy dla niego zauważają, że podąża on za linią, zmienia kolor światła w zależności od barwy podłoża, po którym się przemieszcza. Dzieci poznały podstawowe zasady pracy z Ozobotem, bardzo chętnie rysują odpowiednie trasy dla Ozobotów lub układają  trasę za pomocą odpowiednich puzzli. Większość starszych dzieci doskonale zna już znaczenie kodów graficznych (w prawo, w lewo, jedź prosto, zawróć, jedź z szybkością roweru, auta, rakiety itp.), potrafią je odczytać  i zastosować  w praktycznym działaniu z Ozobotem.  Podczas pracy z Ozobotami następuje rozwijanie kreatywności i logicznego myślenia, sprawności palców dłoni, a także myślenia strategicznego i odpowiednich kompetencji społecznych poprzez pracę w  małych zespołach.

Podsumowanien naszej wiedzy i umiejętności w obszarze kompetencji informatycznych jest udział w Europejskim Tygodniu Kodowania. Wtedy realizujemy aktywności związane z programowaniem.

W taki sposób tworzona jest w naszej grupie bezpieczna przestrzeń do poznawania cyfrowego świata. Jeszcze mnóstwo aktywności w tym obszarze przed nami i nowe możliwości, które dałby nam kącik informatyczny w sali zajęć. Mamy nadzieję, że to już niedaleka przyszłość.  

Cierpliwość na wagę złota 

 

Jak na rodziców przystało wielu z nas osłuchało się już z tysiącami powtarzających się od naszych pociech pytań: a co to?, a dlaczego?, a po co? Do tego moc niespożytej dziecięcej energii, albo co jeszcze „lepsze” zadziwiające pomysły. Żaden maluch nie jest grzeczny i posłuszny 24 godziny na dobę. Dziecko potrafi dać w kość. Podobnie jak dorosły, ma lepsze i gorsze dni, dobre i złe samopoczucie. Płacze, marudzi, kaprysi, domaga się bezustannej uwagi, wzbudzając w rodzicach skrajne uczucia – z jednej strony, chęć pomocy, okazania zrozumienia i wsparcia, z drugiej – chęć pozbycia się go lub uciszenia. Nawet najbardziej cierpliwy rodzic marzy, by maluch zamilkł przynajmniej na 10 minut. Nie ma rodziców, których cierpliwość byłaby jak studnia bez dna. Trzeba mieć świadomość, że przemęczenie, codzienne problemy, jakieś stresujące sytuacje potrafią nam jej granicę radykalnie obniżać.

Najważniejsze żeby zdawać sobie z tego sprawę. Chcę Ci Drogi Rodzicu podać kilka prostych sposobów  na wyciszenie, uspokojenie się i odzyskanie panowania nad sobą. Co zrobić żeby nie krzyczeć na dziecko i niepotrzebnie wylewać z siebie masę negatywnych emocji?

Po pierwsze– spróbuj policzyć do dziecięciu; prosty ale często skuteczny sposób na opadnięcie emocji, wyciszenie i zyskanie chwili na to aby wobec dziecka nie postąpić pochopnie. Dziecko zrobiło coś nie po twojej myśli? Masz ochotę wrzeszczeć? Policz najpierw do 10 (w myślach lub na głos). Przy okazji pamiętaj: czasem to nie dziecko jest winne, ale właśnie Ty masz gorszy dzień i przy najdrobniejszym potknięciu dziecka obarczasz go winą za swoje niepowodzenia.

Po drugie– głęboko oddychaj. Bardzo skuteczne w połączeniu z liczeniem, by się uspokoić. Najpierw 1, 2, a później trzy wolne, głębokie oddechy. Emocje opadną, złość przygaśnie – realnie spojrzysz na sytuację.

Po trzecie – pomyśl jak zareagowali by inni ludzie gdyby z boku obserwowali Twoje zachowanie. Gdy tylko czujesz, że zaraz wybuchniesz wyobraź sobie, że masz widownię, która widzi twoje zachowanie. Zwykle na myśl, że inni nas obserwują jesteśmy bardziej powściągliwi i motywuje nas to do trzymania nerwów na wodzy.

Po czwarte – w chwili wzburzenia spróbuj zadać sobie pytanie jak agresja, złość, krzyk z mojej strony wpłynie na moje dziecko. Czy sytuacja, gdy dziecko nie chce zjeść posiłku zmieni się, gdy na nie nakrzyczę? 

Po piąte – nie masz już siły, gniew zaczyna rosnąć – dziecko znowu przyniosło jedynkę, walnęło drzwiami czy wdało się w bójkę? Poszukaj dla siebie dobrego wzorca  – może nim być np. twoja mama, ktoś znajomy, kogo uważasz za przykład do naśladowania, jeśli chodzi o zachowanie cierpliwości. W chwili złości, przywołuj obraz tej sposoby… Pomyśl, jak by się zachowała w takiej sytuacji? Może ma dużo więcej powodów do frustracji, a mimo to dzielnie walczy o zachowanie cierpliwości?

Po szóste – nie reaguj od razu (impulsywnie), daj sobie chwilę czasu na ochłonięcie. Gniew jest złym doradcą. Zrób sobie przerwę od sytuacji. Na 5-15 minut wyjdź do drugiego pokoju, do ogrodu. Uspokój się, przemyśl, co chcesz powiedzieć, jakie rozwiązania zaproponować i dopiero wtedy wróć do rozmowy
z dzieckiem. Zawsze nazywaj jego zachowanie a nie określaj dziecka, mów o swoich emocjach np.: „nie podoba mi się teraz twoje zachowanie, jest okropne – jest mi przykro”, a nie w tonie „jesteś niegrzeczny, zły, okropny”.

Spróbujcie mam nadzieję że na pewno jeden z tych sposobów zadziała.

A teraz bardzo ważne; Kochani miejcie świadomość, że nie ma rodziców idealnych, że każdy z nas przechodzi kryzysy, ma dość. Warto dać sobie prawo do porażek, odczuwania zarówno pozytywnych, jak i negatywnych emocji – złości, frustracji, bezsilności. Ważne, by umieć te uczucia wyrażać w sposób konstruktywny. Zamiast krzyczeć na dziecko albo bić je, lepiej wyjść do drugiego pokoju, uspokoić się, pooddychać głęboko 10 minut i wrócić do sytuacji. Można też negatywną energię spożytkować, biegając, pływając albo ćwicząc na siłowni. Dobrze też nauczyć malca, że każdy potrzebuje chwili dla siebie i swojej prywatnej przestrzeni – jest więc czas na wspólne zabawy z dzieckiem, lepienie plasteliną, czytanie bajek, ale jest też czas dla mamy i samotną zabawę. Bezustannie koncentrując się na szkrabie, wysyłamy komunikat, że jest najważniejszy, że rodzic nie ma prawa być zmęczony, że musi ciągle przejawiać zainteresowanie i kierować na niego uwagę. Wówczas kształtuje się w dziecku postawę roszczeniową i można je nieświadomie rozpieścić. Aby być cierpliwym do dziecka, należy być też cierpliwym do siebie samego. Dawać sobie prawo do zmęczenia i odpoczynku. Znajdować czas dla malucha, ale nie zapominać o czasie dla siebie, potrzebnego do regeneracji sił. Wówczas jest szansa, że znajdzie się równowagę w byciu rodzicem i zachowa rozsądne proporcje między satysfakcją z bycia mamą lub tatą a poczuciem bezradności i trudności w wychowaniu.

Na co dzień życzę Wam powodzenia i duuuużo cierpliwości bo przecież miłość cierpliwa jest. 

 Agata Puńko-Szmuc- psycholog, prywatnie mama Ninki z grupy Zielonej

 

 

Jak zapobiegać zachowaniom agresywnym u dzieci w wieku przedszkolnym?

Agresja…W dzisiejszym świecie, pełnym zróżnicowanych, bombardujących nas zewsząd bodźców, braku czasu i wszechobecnego pędu możemy ją spotkać wszędzie – w telewizji, sklepie, na ulicy, w pracy… Niestety także w przedszkolu. Osoby mające styczność ze środowiskiem przedszkolnym doskonale wiedzą o czym mowa – szczypanie, gryzienie, popychanie, kopanie, szarpanie, bicie, ciągnięcie za włosy, podstawianie nogi, ale także wyśmiewanie, przezywanie, drwienie, kłótnie, sprzeczki, prowokacje, przeszkadzanie w wykonywaniu pracy, niszczenie mienia… Z powyższymi przejawami agresji możemy mieć do czynienia już wśród tych najmłodszych. I mamy – są one bowiem wpisane w codzienność. To nie znaczy jednak, że mamy się na nie godzić czy przymykać oko. Wspólnie musimy działać, aby tych sytuacji było jak najmniej.

Skąd u małych dzieci bierze się agresja? Na pewno nie pojawia się bez przyczyny. Małe dziecko, reagując agresywnie, zwykle o coś walczy – o własne bezpieczeństwo, o przywództwo, o terytorium… Z równym zaangażowaniem broni rzeczy, które w danym momencie są mu bliskie – ulubiony samochód, piękna lalka, którą akurat się bawi, nowo powstały zamek z klocków itp. Dziecko walczy także o wyrazy sympatii, zainteresowanie określonych osób, uzyskanie informacji czy też zwrócenie na siebie uwagi. Zdarza się, iż celem jest również przywódcza pozycja w grupie, która niewątpliwie będzie dawała dziecku możliwość wywierania wpływu na rówieśników. W momencie, kiedy chce coś uzyskać, a nie zna na to skutecznego sposobu – reaguje agresją. Postępując w ten sposób na dłuższą metę uczy się złych zachowań, zwłaszcza jeśli utwierdzi się w przekonaniu, że wówczas zdobywa to, na czym mu zależało – niezależnie czy to jest rzecz materialna czy chęć zwrócenia na siebie uwagi. Agresja rodzi się także z poczucia bezsilności, kompleksów, niskiego poczucia własnej wartości czy też z powodu niezaspokojenia podstawowych potrzeb dziecka. Zaspokojenie podstawowych potrzeb (bezpieczeństwa, miłości, uznania, poczucia własnej wartości) warunkuje dobre funkcjonowanie w grupie społecznej – kiedy zostaje to zaburzone, mogą pojawić się zachowania agresywne. Największy wpływ na zaspokojenie potrzeb dziecka ma oczywiście rodzina, a obok niej – przedszkole, grupa rówieśnicza, środowisko lokalne. Zdarza się też, że mamy do czynienia z trudniejszą formą agresji, jaką jest agresja patologiczna. Możemy o niej mówić wówczas, gdy nie odnajdujemy wyraźnych przyczyn zaistniałej sytuacji. Tłumaczy się ją zmianami chorobowymi, zamianami w mózgu czy też zaburzeniami nerwicowymi.

Nie jest możliwym uniknięcie przejawów agresji wśród małych dzieci. Wystarczy jedno agresywne dziecko, jedno zachowanie, a zaczynają się one powielać. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że niejednokrotnie dziecko nie zna innych skutecznych środków komunikacji i możliwości osiągnięcia zamierzonego celu. Dlatego tak ważne jest kompetentne i skuteczne reagowanie na agresję i ukazywanie dzieciom możliwości zawarcia kompromisu oraz wypracowanie innych sposobów radzenia sobie ze złymi emocjami.

Doskonale wiemy o tym, że agresywne zachowania pojawiają się nie tylko w przedszkolu. Również rodzice doświadczają tych przykrych sytuacji i to w trakcie różnych codziennych zajęć. Dlatego tak ważne jest wspólne podejmowanie działań nad zwalczaniem agresji – nie można przerzucać odpowiedzialności w całości na przedszkole ani na dom rodzinny. Przedszkole nie może odbierać rodzicom ogromnej roli jaką pełnią w tym procesie. Jest bowiem „tylko” jednym z miejsc, w których dziecko zdobywa doświadczenia i poznaje oraz uczy się modeli rozwiązań i zachowań. Jednak środowisko rodzinne ma w tym względzie swoją własną, szczególną wartość, gdyż dziecko uczy się sposobów radzenia sobie z agresją i złością od najbliższych, zaufanych mu osób. Z tego też powodu przedszkole może (i powinno) stanowić uzupełnienie działań i wysiłków rodzinnych, być partnerem dla rodziców, gdyż dla rozwiązania problemu zachowań agresywnych u dzieci niezwykle ważna jest dobra współpraca na linii przedszkole – rodzic.

Na wszelkie przejawy agresji musimy szybko i sprawnie reagować. Nie da się ich jednak całkowicie wykluczyć – co zresztą byłoby wręcz niewskazane. Pojawiające się w życiu dziecka stany napięcia, sytuacje konfliktowe, złość czy inne negatywne emocje są punktem do nauczenia się prawidłowych sposobów radzenia sobie z nimi i akceptowalnych społecznie reakcji. Dodatkowo zwiększają one intensywność pozytywnych przeżyć, gdyż radość dziecka z osiągniętego sukcesu będzie tym większa, im więcej trudności musiało ono pokonać w drodze do celu.

Małe dziecko musi jednak zobaczyć i zrozumieć, iż zachowania agresywne są bezsensowne i mało skuteczne. Powinniśmy na każdym kroku dostarczać dziecku prawidłowych wzorów zachowań – spokojnych i opanowanych, aby dziecko przekonane było o ich skuteczności. Ponieważ istnienie sytuacji konfliktowych jest wpisane w naszą codzienność, musimy wyposażyć dziecko w umiejętność wspólnego pokonywania przeszkód i szukania rozwiązań korzystnych dla wszystkich.

W kontakcie z agresywnymi dziećmi musimy nauczyć się prawidłowych reakcji na niewłaściwe zachowania. Musimy przyjąć strategię, w myśl której będziemy otwarcie mówić o uczuciach i emocjach – zarówno swoich jak i dziecka. Bardzo ważne jest, aby w odpowiedni sposób budować komunikaty, które nie będą oceniały dziecka, a jego zachowanie. Nie mówmy zatem: „Jesteś zły”, „Jesteś niegrzeczny” – zamiast tego powiedzmy: „Bardzo mi przykro, że tak się zachowujesz…”, „Ranisz mnie, gdy…” itp. To pozornie mała różnica, która jednak dla dziecka ma duże znaczenie – nie przypisuje pewnych cech jemu samemu, a opisuje zachowania, które dziecko zastosowało i ich wpływ na nas.

Aby uniknąć zachowań agresywnych u swojego dziecka warto zastosować następujące wskazówki:

  • stosowanie otwartej postawy wobec dziecka,
  • dobry przykład dorosłych, gdyż to od nas dziecko uczy się wzorów zachowań,
  • kontrola nad tym, jakie bajki, książeczki czy filmy ogląda nasze dziecko i skuteczne eliminowanie tych, które ukazują agresję,
  • stworzenie dla dziecka tzw. kącika relaksacyjnego,
  • wspólne słuchanie muzyki uspokajającej i relaksacyjnej,
  • czytanie bajek terapeutycznych,
  • wspólne spędzanie czasu,
  • dostrzeganie i chwalenie za pozytywne zachowania,
  • ustalenie z dzieckiem zasad – co wolno robić, a czego nie – i powracanie do nich w każdej sytuacji tego wymagającej,
  • nie odpowiadajmy agresją na agresję,
  • dajmy dziecku możliwość wyrażenia się w rożnych formach – plastycznej, ruchowej itp.
  • rozmawiajmy i jeszcze… rozmawiajmy!

Na koniec chwila refleksji – musimy bowiem zdawać sobie sprawę, że każde agresywne zachowanie dziecka to tak naprawdę wołanie o pomoc. Dziecko, które dopiero uczy się prawidłowych relacji z innymi, woła o pomoc, gdyż nie potrafi sobie samo poradzić, a zaistniała sytuacja je przerasta. A że nie potrafi inaczej – reaguje w ten sposób. Dlatego to do nas – dorosłych – należy obowiązek, aby to wołanie usłyszeć i prawidłowo na nie zareagować. Musimy dziecko wysłuchać, zrozumieć i pomóc mu, a potem wspólnie wypracować prawidłowy wzór postępowania. Niezbędnym narzędziem stanie się tutaj rozmowa, jednak nie o charakterze oskarżającym, lecz z okazaniem zainteresowania i chęcią udzielenia pomocy.

Aby refleksja pozostała na dłużej – do przeczytania: „Bajka nie tylko dla nauczycieli”

„Był sobie pewnego razu chłopiec o złym charakterze. Jego ojciec dał mu woreczek gwoździ i kazał wbijać po jednym w płot okalający ogród, za każdym razem, kiedy chłopiec straci cierpliwość i się z kimś pokłóci.

Pierwszego dnia chłopiec wbił w płot 37 gwoździ. W następnych tygodniach nauczył się panować nad sobą i liczba wbijanych gwoździ malała z dnia na dzień – odkrył, że łatwiej jest panować nad sobą niż wbijać gwoździe.

Wreszcie nadszedł dzień, w którym chłopiec nie wbił w płot żadnego gwoździa. Poszedł więc do ojca i powiedział mu o tym. Wtedy ojciec kazał mu wyciągać z płotu jeden gwóźdź każdego dnia, kiedy nie straci cierpliwości i nie pokłóci się z nikim.

Mijały dni i w końcu chłopiec mógł powiedzieć ojcu, że wyciągnął z płotu wszystkie gwoździe. Ojciec zaprowadził chłopca do płotu i powiedział:
– Synu, zachowałeś się dobrze, ale spójrz, ile w płocie jest dziur. Płot nigdy już nie będzie taki, jak dawniej. Kiedy się z kimś kłócisz i mówisz mu coś brzydkiego, zostawiasz w nim ranę taką, jak w płocie. Możesz wbić człowiekowi nóż, a potem go wyjąć, ale rana pozostanie. Nieważne, ile razy będziesz przepraszał, rana pozostanie. Rana słowna boli tak samo jak fizyczna.