Ku refleksji
Lektura artykułu Wystarczyły dwa dni pobytu w fińskich szkołach, by zobaczyć jaka przepaść dzieli je od naszych szkół skłoniła nas nauczycieli do refleksji.System fiński został uznany za najlepszy na świecie. Dlaczego? Autor artykułu pan Leszek Janasik, nauczyciel jasno odpowiedział na to pytanie. A my zadajemy sobie pytanie co należy zmienić, by i nas przybliżyć do modelu fińskiego. Będąc na praktykach w Niemczech, Holandii widziałyśmy różnice w podejściu do wychowania, opieki i edukacji. Jedną z tych najbardziej zaskakujących jest danie dzieciom możliwości uczenia się samodzielność bez nadmiernego kwoczenia dzieciom. Chodzi tu o zrozumienie prostego zjawiska akcja-reakcja. Biegasz-możesz upaść. Jak upadniesz, możesz rozbić kolano, pobrudzić sukienkę, rajstopki, spodnie. Musimy przede wszystkim zrozumieć, że bez takich doświadczeń dziecko nie nauczy się prawdziwego życia. W norweskich ogrodach przedszkolnych specjalnie zostawia się nierówności terenu, by dzieci wiedziały, że jak będą nieostrożne mogą wpaść do rowu, czy wykopu. A czy wyobrażają sobie Państwo sytuację, że codziennie, bez względu na porę roku wchodzimy z dziećmi do ogrodu, nawet gdy pada deszcz? W Finlandii, Norwegii, Niemczech to norma. Deszcz nie jest przeszkodą w zabawie na powietrzu. Kalosze i kombinezony to standardowe wyposażenie przedszkolaka. Jest taki mem – na obrazku widać opatuloną mamę z dzieckiem. Są ubrane w grube kurtki, czapy, rękawice, szaliki. Prawie ich spod tych ubrań nie widać. I nagle dziecko pyta: Mamo, a skąd oni wiedzą, że my jesteśmy z Polski? No właśnie skąd?
Pocieszające jest, że metoda Montessori przybliża nas do tego ideału. Uczymy dzieci samodzielności, pozwalamy na nią, dajemy możliwość podejmowania decyzji, choć czasami jesteśmy za to ganione przez rodziców.
Bo farbą pobrudziło rękaw…
Bo upadło…
Bo podarło rajstopy…
Bo nie zjadło…
Bo…
Wystarczyły dwa dni pobytu w fińskich szkołach, by zobaczyć jaka przepaść dzieli je od naszych szkół
Rumburak • 10 listopada 2019 05:06
Oto wrażenia człowieka, który od 20 lat pracuje w szkolnictwie. Wystarczyły dwa dni w Finlandii, by zobaczyć jak daleko w tyle jest nasza edukacja.
Smutne refleksje, czyli wyjazd studyjny do szkół w Finlandii
Przez ostatnie dwa dni miałem przyjemność odwiedzić fińskie szkoły i uniwersytet w okolicach Lahti. W poniedziałek byłem zachwycony, wręcz zauroczony… Dziś wracając do domu w sumie mam ponury nastrój… Dlaczego? Uświadomiłem sobie, że dzieli nas przepaść. To nie jest kwestia tego, że jesteśmy “opóźnieni” o 10, czy 15 lat…
Pracuję w szkolnictwie od 20 lat, obie córki przeszły przez system szkolnictwa (jeszcze przechodzą).
Różni nas wszystko, w każdym aspekcie. To jest inne myślenie o edukacji…
Kilka przykładów z obserwacji i rozmów, które utkwiły mi w pamięci:
- Dzieci będąc nawet na początku szkoły podstawowej same wracają ze szkoły. Pytanie czy rodzice się nie martwią spotykało się ze zdziwieniem i niezrozumieniem – jak to się martwią? Przecież dzieci muszą być samodzielne
2.Dyrektor cieszy się jak dzieci biegają na przerwach po korytarzu (!)
- Jak o mało nie spadłem ze schodów/trybun zapytałem, czy dzieci nie spadają – dyrektor wzruszył ramionami i powiedział, że jak raz spadną, to później uważają… (już widzę kontrolę polskiego sanepidu w fińskiej szkole…
- Dzieci chodzą po szkole w skarpetkach, mogą na bosaka lub w kapciach!!!
- Na przerwie w szkole podstawowej jest cicho… Dobra akustyka to jedno (mają na jej punkcie odjazd), drugie to dzieci cały czas są aktywne na zajęciach i nie muszą odreagowywać 45 minut siedzenia w ławce w ciszy… Nawet krzesła sprzyjają wierceniu się na lekcjach…
- W każdej szkole są zajęcia z UWAGA prasowania, przyszywania guzików, podstaw stolarki itp. Jak oglądałem kolejną salę z żelazkami musiałem mieć niezłą minę… Nikt nie boi się, że dzieci się poparzą – przecież poparzą się tylko raz, a później będą pamiętać… Maszyny do szycia to standardowe wyposażenie…
- wyposażenie sal informatycznych to jakiś odlot… Moje ulubione chromebooki są wszędzie…
- Dzieci w ciągu dnia muszą wychodzić na dwór bez względu na pogodę!!!
- Pytanie o program wzbudziło znów niezrozumienie, Jaki program? Po co? Są ogólne wytyczne tworzone raz na 5-10 lat, a nauczyciel ma zupełną autonomię w ich realizacji.
- Gdy padło pytanie o odpowiednik kuratorium, jakiś organ kontrolujący szkoły – mina dyrektora była bezcenna… Odpowiedź: “Ale co i po co kontrolować? Przecież nauczyciel ma wolność w realizacji wytycznych”
- Nie ma w szkołach planów wynikowych, rozkładów materiału, przedmiotowych systemów oceniania i całej masy dokumentów…
- Zebrania z rodzicami są DWA razy w roku….
- Po godzinie 13 w szkole ciężko spotkać dzieci (tylko na zajęciach sportowych, plastycznych, muzycznych – ale naprawdę nieliczni). Przecież dzieci muszą mieć czas na inne rzeczy niż tylko nauka…
- Szkoły służą mieszkańcom – można przyjść po południu skorzystać ze stolarni, biblioteki itp.
- Zaangażowanie lokalnych firm we wsparcie edukacji jest normą i powodem do dumy
Najczęściej powtarzanym słowem w każdej szkole było “ZAUFANIE” – zaufanie do nauczycieli, zaufanie do dzieci, zaufanie do rodziców i rodziców do szkoły…
Myśląc o naszym systemie edukacji jako całości jest mi smutno…
O uniwersytecie nic nie napiszę, bo to inna galaktyka… Zrozumiałem, dlaczego młodzi ludzie gdy wyjadą studiować za granicą nie wracają do Polski. Edukacja to stan umysłu…
Podsumowując – w naszej szkole w Milanówku, na własnym podwórku próbujemy coś robić, budować JAKOŚĆ i podświadomie właśnie ZAUFANIE, ale jest ciężko w ramach takiej koncepcji edukacji. W październiku mieliśmy nawet zajęcia z wiązania krawatów, ale to tylko jedne zajęcia…
Coś nie mogę się pozbierać po tym wyjeździe…
PS Bardzo dziękuję Społecznemu Towarzystwu Oświatowemu za organizację i wsparcie, firmie ISKU z Lahti za gościnę i inspirację, wszystkim dyrektorom za długie rozmowy i czas spędzony razem.
Autor: Leszek Janasik
Tagi: finlandia szkoła edukacja