Bohater dnia – JEŻ.

Według kalendarza, 10 listopada to dzień, kiedy przypada… święto jeża. Ktoś powie: „ZNOWU jakieś święto!” No i ma racje! Bo to ZNOWU to kolejna okazja do tego, by w głowach kilkulatków zaszczepić ciekawość do poznawania otaczającego ich świata. By uczyć wrażliwości i krytycznego myślenia. Uświadomić najmłodszym jaką rolę w środowisku pełnią jeże, co im zagraża i jak im pomóc.

Podczas obchodów tego dnia  zgłębialiśmy wiedzę na temat jeża, jego budowy ciała, sposobu odżywiania i trybu życia. Dzieci obejrzały filmiki edukacyjne, na podstawie których sporządziliśmy mapę mentalną  „Co wiemy o jeżu”.  Bawiliśmy się w naśladowanie jeży – ich sposobu chodzenia, zwijania się w kulkę, nie zabrakło również zabawy „Na dywanie siedzi jeż”, a podsumowaniem naszego święta było wykonanie przez dzieci jeżyków z wykorzystaniem gazet oraz  ziemniaków, wykałaczek i goździków a do dekoracji kolców posłużyły nam rajskie jabłuszka z naszego przedszkolnego ogrodu. Ten dzień pozwolił dzieciom zgłębić informacje i ciekawostki na temat jeży. Po spotkaniu z jeżykiem poznaliśmy nowe, trudne, słowo hibernacja, a każde dziecko zapamiętało, że jeże nie jedzą jabłek, że są pod ochroną i należy uważać na nie, głównie na drodze, gdy jedziemy samochodem.

Nigdy wcześniej nie włączaliśmy się w obchody tego dnia, ale bardzo się cieszymy, że w tym roku mogliśmy spędzić południe z tym przesympatycznym i uroczym zwierzakiem, że udało nam się twórczo i ciekawie wykorzystać potencjał tego dnia. Bo przecież jeż to ciekawy zwierz!

Rodzic jako źródło bezpieczeństwa.

Na temat znaczenia bezpiecznej więzi między rodzicem a dzieckiem powiedziano i napisano już bardzo wiele. Wiemy, że to właśnie bezpieczna relacja jest punktem wyjścia dla prawidłowego, harmonijnego rozwoju dziecka na wielu płaszczyznach. Zdajemy sobie również sprawę z tego, że potrzeba bliskości, związana bezpośrednio z poczuciem bezpieczeństwa, jest tak samo ważna jak chociażby potrzeba snu czy jedzenia. Jak zatem zaspokoić owo dziecięce pragnienie bezpieczeństwa?

Bezpieczeństwo, czyli co?

Zanim jednak przejdziemy do sedna, ustalmy raz a porządnie, jak słowo bezpieczeństwo rozumiane jest w rodzicielstwie. „Po pierwsze, chodzi o przetrwanie i zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych dziecka: jedzenia, schronienia, ochrony. Chodzi również o ogólnie pojmowane zdrowie”

Po drugie, dziecko ma w sobie głęboko zakodowane przekonanie, że zadaniem opiekuna jest zapewnienie mu bezpieczeństwa w sensie ochrony przed zagrożeniem. Zagrożenie rozumiane tutaj jest wielopłaszczyznowo, m.in. jako coś, co wywołuje emocje (strach, lęk, wstyd), niespodziewane reakcje (płacz, krzyk, gryzienie, kopanie), jest czymś nowym, nieznanym, wiąże się z etapem rozwoju (np. lęk przed ciemnością), dotyczy interakcji społecznych (pierwsze kłótnie, porażki). “Kiedy pojawia się zagrożenie lub sama możliwość jego wystąpienia, rodzice chronią swoje dzieci. Im lepiej nasze dzieci wiedzą, że mogą liczyć na bezpieczeństwo, tym bezpieczniejsza może się stać więź dziecko-rodzic. Bezpieczeństwo jest fundamentem przywiązania. Dzięki niemu dzieci czują, że są w relacji i że są chronione.”

Ryzyko też jest ważne!

Oczywiście w zakresie zdrowego rozsądku, opartego na świadomości, że nie możemy uchronić dziecka przed życiem samym w sobie. Budowanie stabilnej więzi z dzieckiem nie opiera się na nadopiekuńczości, ani na całkowitym skupieniu się na dziecku i lekceważeniu reszty świata. Nie polega też na wyręczaniu dziecka czy unikaniu wyzwań.

Przyjrzyjmy się takim sytuacjom: niemowlę próbuje pierwszy raz sięgnąć po zabawkę, rodzic podaje mu ją w obawie przed nieudaną próbą i związaną z nią frustracją (np. płaczem) lub, w przypadku starszego dziecka, rodzic nie wyraża zgody na jego udział w konkursie, obawiając się, że przegra i tego nie udźwignie. Mimo, że w obu przypadkach jesteśmy w stanie łatwo odgadnąć dobre intencje rodzica, jego działania nie dają dziecku poczucia bezpieczeństwa. A wręcz przeciwnie: lęk rodzica wywołuje lęk dziecka, a brak wiary w jego kompetencje sprawia, że przestaje samo sobie ufać, a nawet przestaje podejmować ryzyko (podejmowanie ryzyka to także wyciąganie rączki po rzecz, nie wiedząc, jak to dokładnie zrobić).

Trzy strategie budowania poczucia bezpieczeństwa u dziecka

1.Nie być źródłem zagrożenia

Podstawowy punkt wyjścia dla pierwszej strategii to oczywiście trzymanie się z dala od przemocy wobec dziecka (nie tylko tej oczywistej, ale również takich zachowań jak: trening snu, zostawianie dzieci samych, żeby się wypłakały, krzyki i obrażanie słowne, zastraszanie, grożenie, ośmieszanie).

Idąc dalej, dbanie o to, by  samemu nie stanowić dla dziecka źródła zagrożenia, to także ogromna praca nad sobą, nad swoimi reakcjami w sytuacjach stresowych, kiedy to zachowanie dziecka, np. płacz, sprawia, że sami nie potrafimy poradzić sobie z własnymi emocjami i wybuchamy agresją, złością, gniewem. “By tego uniknąć, powinniśmy bardzo uważać, kiedy czujemy, że nasz układ nerwowy wchodzi w stan nadmiernego wzbudzenia.”

Pomocne mogą być w tym:

  • dzienniki złości, czyli wypisywanie na spokojnie momentów, w których zwyciężyły negatywne emocje, analizowanie przyczyn, skutków takiej reakcji
    i szukanie sposobów na bardziej konstruktywne rozwiązanie, gdy znów doświadczymy podobnej sytuacji,
  • praktykowanie medytacji, relaksacji – najlepiej zacząć pod okiem fajnego, życzliwego nauczyciela,
  • dbanie o swoje własne zasoby poprzez robienie tego, co lubimy, co nas odpręża, co sprawia przyjemność,
  • poprosić o pomoc zwłaszcza, gdy widzimy, że nasze zachowania wymykają się spod kontroli. 

2. Naprawiać i mieć odwagę powiedzieć przepraszam

Kolejna strategia dotyczy sytuacji, w których zawiedliśmy, zachowaliśmy się nieodpowiednio, popełniliśmy błąd. Sytuacji, kiedy w stresie lub nerwach robimy lub mówmy coś, czego później żałujemy, warto wiedzieć, że zawsze można naprawić naruszoną relację (nie mówię tu o przemocy czy jawnym zaniedbaniu dziecka!).

“Chodzi o to, że te nieidealne reakcje rodziców dają dzieciom szansę zmierzenia się z trudnymi sytuacjami i wyrobienia sobie dzięki temu nowych umiejętności – na przykład samokontroli, mimo że rodzic niezbyt dobrze kontroluje samego siebie. A później dzieci widzą, że wracasz do nich i przepraszasz, i naprawiasz relację z nimi. Uczą się też znosić to, że w relacji zdarzają się naruszenia, a potem naprawy.”

3. Być jak Mistrz Yoda, czyli być bezpieczną przystanią

Ostatni sposób na wspieranie poczucia bezpieczeństwa u dziecka to umiejętność wchodzenia w tzw. tryb opiekuńczy za każdym razem, gdy dziecko tego potrzebuje. Nawet jeżeli to my sami jesteśmy przyczyną strachu (np. poprzez zbyt gwałtowną reakcję, ton głosu), najważniejsze jest stałe, świadome dążenie do zachowania bezpiecznej relacji. Kluczowa jest tu regularność, przewidywalność, czyli bycie latarnią morską i bezpieczną bazą poprzez sięganie po stałe, sprawdzone i powtarzalne schematy komunikacji, np.: przytulenie, bliskość fizyczna, gotowość do współodczuwania i rozmowy o emocjach (swoich i dziecka), odwaga do tego, by przyznać się do błędu i przeprosić (strategia nr 2).

Bycie bezpieczną bazą dla dziecka to nie jednorazowy akt, a codzienny wysiłek. To ciągłe uczenie się siebie nawzajem. Dobrze przy tym pamiętać, że nasze zachowanie i nasze wybory wpływają na jakość relacji z dzieckiem, a nie na odwrót. To my – dorośli jesteśmy odpowiedzialni za więź z dzieckiem. Dlaczego? Z prostej przyczyny: mózg dziecka dopiero dojrzewa, a co za tym idzie, jego obszary odpowiedzialne za regulacje emocji dopiero się kształtują, a bazą tego procesu jest interakcja z mózgami bliskich dziecku dorosłych.

*Używając słowa “rodzice” miałam na myśli także inne, najbliższe dziecku osoby, które w szczególnych sytuacjach zastępują rodziców.

Materiał opracowany na podstawie publikacji internetowych. Strona internetowa „Dzieci są ważne”.