Wiosenne prace w ogrodzie przedszkolnym. Sadzimy kwiaty.

Jest wiosna, czas siewu i sadzenia roślin. W ogrodzie przedszkolnym dzieci samodzielnie mogą wykonywać ogrodowe prace. Trzeba przyznać, że nie brak ochotników😊. Dzieci z grupy Żółtej chcą, by ogród jak najdłużej był kolorowy, dlatego posadziły w nim kwiaty, które cieszą swoimi barwami przez całe lato i wczesną jesień. Lecz zanim dalia i prymulka znalazły swoje miejsce na rabacie, przedszkolaki zobaczyły jak kwiaty przeznaczone do wysadzenia są zbudowane i poznały narzędzia za pomocą, których można wykonać ogrodowe prace. Świetnie zaprezentował je pan Zbyszek, który jak przystało na ogrodnika z prawdziwego zdarzenia, przywiózł narzędzia w taczkach i zadbał o to, by dzieci poznały ich prawidłowe nazwy. A potem… Wiktoria i Ola nałożyły ochronne rękawiczki i chwyciły kwiaty, by przenieść je w wyznaczone miejsce na rabacie. Natanek kopał rydlem dół w ziemi. Okazało się podczas tej pracy, że to wcale nie jest taka prosta czynność. I nie od razu się powiodła. Wszystkie dzieci sekundowały koledze, kiedy wbijał  narzędzie w ziemię i kiedy odrzucał ją z boku wykopanego dołka.  Nie jest tajemnicą, że pomagały mu osoby dorosłe. Dzieci same obsypały kwiaty dookoła ziemią. Samodzielnie też je podlały. To było dobrze wykonane zadanie, odpowiedzialna praca. Teraz już możemy tylko zachwycać się pięknymi kwiatami w przedszkolnym ogrodzie.

       Świat przyrody jest bardzo interesujący dla dzieci w wieku przedszkolnym. Obserwacja natury przez dzieci wiąże się z ich naturalną potrzebą poznawania środowiska przyrodniczego. A doświadczanie w tym obszarze jest dla nich bardzo odkrywcze i pouczające.

„Co dwie głowy, to nie jedna…”

Pomysł na przygotowanie warsztatu, z którego dziecko będzie dowolnie czerpało i tworzyło wg własnej inwencji zaadresowałam do Filipa. Moim celem było zachęcenie chłopca do aktywności w konstruowaniu dowolnych form płaskich i przestrzennych. Spodziewałam się, że podczas tworzenia dziecko będzie bazowało na swoich zainteresowaniach. A te są niebywałe dla kilkulatka. Filip jest znawcą zagadnień na temat elektryczności. Jestem niejednokrotnie zelektryzowana😊, kiedy słucham jak profesjonalnych określeń używa opowiadając o działaniu urządzeń elektrycznych. A gdy swoje pomysły wizualizuje za pomocą kredek na kartce, mam wrażenie, że mam styczność z prawdziwym pasjonatą (nawet słownictwo dopasowuje się do tematu😊). Dla Filipa zużyte urządzenie, które ktoś postanawia zastąpić nowym, nie jest przedmiotem do wyrzucenia. To… powiedziałabym: SKARB. Dziecko może do niego dowolnie zajrzeć, poobserwować jak jest zbudowane. Może porozmawiać z tatusiem, który wyjaśni na jakiej zasadzie urządzenie działa (lub działało). Jest miejsce dla Filipa absolutnie magiczne. To altanka. W niej zgromadzone są same niezwykłe przedmioty: urządzenia i przewody elektryczne. Spodziewam się, że Filip może „altankowe” urządzenia dowolnie skręcać i rozkręcać (zawsze bezpiecznie, bo pod opieką dorosłych). Mam wrażenie, że wiele z nich jest tam specjalnie po to, żeby rozwijać zainteresowania dziecka.

Wrócę do przedszkola. Zaproponowałam Filipowi pracę. Przygotowałam dla niego makietę, której konstrukcja umożliwia zaczepianie, przeplatanie i sklejanie. Przygotowałam również koszyczek pełen przedmiotów, które można w tej pracy wykorzystać. Starałam się zainspirować dziecko ustalając razem z nim jakie urządzenie skonstruuje wykorzystując przygotowane materiały. Po jakimś czasie zauważyłam przy tej pracy dwoje dzieci. Do Filipa dołączyła Lenka. Przyjemnie było popatrzeć jak wspólnie działają i jak ciekawie tworzą. „ Co dwie głowy, to nie jedna”- mówi do mnie Filip. Nie da się zaprzeczyć. Efekt pracy zadziwia.

Tańcowała igła z nitką…

Wydawałoby się, że wyszywanie na płótnie umieszczonym w tamborku to relikt przeszłości. Nic takiego. W grupie Żółtej dzieci wyszywają, znają określenie: haft, wiedzą co to jest tamborek. Straszaki z zapałem przystąpiły do pracy związanej z haftowaniem. A praca od samego początku była bardzo interesująca, absorbująca. Już umieszczenie płótna w tamborku wymagało sporo uwagi i zręczności. Nic dziwnego, że po pomyślnym wykonaniu pracy dzieci wyrażały duże zadowolenie z siebie i ze sfinalizowanego zadania. Zachętą do wyszywania były również kolorowe nici i samodzielne próby ich nawlekania. Ale i z tym zadaniem dzieci sobie poradziły, choć trzeba przyznać, że z moją pomocą 😊. A potem prowadziły igłę z nicią. I tu oprócz ukazującego się powoli wzoru, często pojawiały się również (nie wiadomo skąd i po co) guzki, „plątanki”. Ale i temu daliśmy radę, by w efekcie cieszyć się z powstałego haftu.

 

Lekcja muzealna w Miejskim Muzeum w Jarosławiu, w kamienicy Orsettich

Przygotowując dokumentację fotograficzną do tego wpisu przypominam sobie przebieg lekcji muzealnej, w której uczestniczyły dzieci z grupy Żółtej. To było bardzo wartościowe spotkanie; ciekawe, atrakcyjne. Do świata z jarosławskiej przeszłości pan przewodnik wprowadził dzieci interesującą gawędą. Opowieść, którą zaprezentował dzieciom osnuta była wokół jarmarków jarosławskich i nawiązywała do zgromadzonych w muzeum eksponatów. Jeden z nich stał się przedmiotem wnikliwej analizy dzieci. Zachęcane pytaniami pana przewodnika opisywały wygląd prezentowanego naczynia, zgadywały jakie było jego przeznaczenie, uważnie wpatrując się w zdobienia próbowały określić do kogo należało. A potem były zagadki. Odpowiedzi na nie potwierdziły, że dzieci bardzo uważnie słuchały i wyniosły ze spotkania cenną wiedzę. Niezwykłą częścią lekcji muzealnej było zwiedzanie przez przedszkolaki ekspozycji w pomieszczeniach kamienicy Orsettich. Wiele ze zgromadzonych przedmiotów dzieci widziały pewnie po raz pierwszy. W skupieniu słuchały walca wydobywającego się z polifonu. Na koniec każde z dzieci mogło prawie samodzielnie wykonać pieczątkę z motywem jarosławskich zabytków. Koniec wieńczy dzieło; dzieci otrzymały w prezencie przewodniki Jarosławia adresowane do odbiorców w ich wieku. To było bardzo miłe i zaskakujące. I jeszcze pożyteczne. W takim razie miłego poznawania historii miasta. Piękny i ciekawy jest nasz Jarosław.

Dzień Babci i Dziadzia w Żółtej grupie.

Słowa dziecięcych wierszyków i piosenek dedykowanych babciom i dziadziom bardzo trafnie oddają wzajemne uczucia i świąteczne życzenia. W Dniu Babci i Dziadzia, dzieci z przedszkola, z Żółtej grupy z zaangażowaniem recytowały wierszyki i śpiewały piosenki. Z przejęciem wzięły udział w tej pięknej uroczystości. Przecież występowały dla najukochańszych osób i chciałyby im przekazać same serdeczności.

„Bajki wam niosę, posłuchajcie, dzieci…”

„Bajki wam niosę, posłuchajcie, dzieci…” Tak pisał Ignacy Krasicki zachęcając do lektury swoich bajek. W ramach spaceru edukacyjnego nauczycieli byłam gościem w grupie Pomarańczowej. „Zaniosłam” dzieciom bajeczkę. To bajka ze zbioru Ch. Perrault w interesującej, miłej dla ucha adaptacji polskich artystów. Słowa do niej napisał Jan Brzechwa, autorem muzyki jest Mieczysław Janicz, a czyta… nieodżałowana Barbara Krafftówna. Zawsze chętnie w mojej pracy wracam do tej bajki. Zresztą, powinna być ona bajką z dzieciństwa babć i dziadziów naszych przedszkolaków, bo została nagrana w 1961 roku.

„Snuj się, snuj, bajeczko!

A było tak: niedaleczko,

właśnie tutaj, nad rzeczką,

Mieszkała wdowa z córeczką…”    Bajka „Czerwony Kapturek”.

Dzieci w skupieniu wysłuchały utworu, a potem chętnie wzięły udział w zabawach powiązanych z bajkowym światem. Ubrane w strój Czerwonego Kapturka zbierały do koszyczka kartoniki w kształcie figur geometrycznych, potem dobierały w pary kryształowe pantofelki Kopciuszka, umieszczały przy długiej łodydze fasolowego drzewa listki wykorzystując do zabawy kostki do gry. Wreszcie wzięły udział w zgadywankach. Poradziły sobie z nimi wyśmienicie. Wszystkie dzieci z grupy Pomarańczowej potrafią na postawie obrazka podać tytuł bajki. Na trafne odpowiedzi i prawidłowo wykonane zadania, dzieci reagowały z aplauzem. To były miłe chwile. Dziękuję za dobrą zabawę.